Dalekobieżna „Kaczka” z podwójną sypialnią, na białoruskich tablicach w Polsce

Większość Mercedesów T1, czyli tak zwanych „Kaczek”, zakończyła dalekobieżną karierę jeszcze zanim spopularyzowały się aerodynamiczne kabiny sypialne. Trudno się zresztą dziwić, skoro mowa o modelu z lat 1977-1995, wycofanym z produkcji na długo przed boomem na lekkie „międzynarodówki”. Aż tu nagle pojawia się egzemplarz sfotografowany przez Czytelnika Krzysztofa…

Na południowych przedmieściach Łodzi, przy drodze krajowej nr 12, zaparkował w poniedziałek Mercedes-Benz T1 ze współczesną dachową kabiną sypialną i plandekową zabudową. Sypialnia wyglądała na produkt polskiej marki Lamico, pochodzący z oferty sprzed kilku, natomiast plandeka zwracała uwagę czystością i nienagannym spasowaniem. Wyglądało więc na to, że samochód przeszedł swoją dalekobieżną metamorfozę zupełnie niedawno.

Żeby było ciekawiej, sypialnię umieszczono na podwójnej kabinie, mogącej zaoferować albo dwa rzędy siedzeń, albo po prostu kolejne, dolne łóżko. Tym samym „kurnik” przyjął też dosyć nietypową pozycję, będąc przesuniętym daleko do tyłu i odsłaniając część fabrycznego dachu. Poza tym uwagę zwracały nowocześniejsze lusterka, przełożone z trojaczków Ducato/Jumper/Expert, a i kierownica nie wyglądała jak fabryczny produkt Mercedesa.

Skąd natomiast wziął się tak zaskakujący pojazd? Prezentowana „Kaczka” miała rejestracje z Białorusi, konkretnie w południowo-wschodniego obwodu homelskiego, graniczącego zarówno z Rosją, jak i z Ukrainą. Niemniej raczej nie może to być sprzęt należący do białoruskiego przewoźnika, wykonujący w Polsce międzynarodowy transport drogowy. Unijne, transportowe sankcje objęły bowiem także białoruskie samochody o DMC do 3,5 tony. Tym samym bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym nietypowy Mercedes służy komuś w Polsce po prostu za auto prywatne, niczym taka przerośnięta osobówka.