Czas jazdy wydłużony do 60 godzin tygodniowo – Szwedzi boją się pustych półek

Władze Szwecji tymczasowo wydłużyły normy czasu pracy. Powód? Kolejna fala pandemii, w związku z którą coraz więcej osób trafia na kwarantanny. Wystarczy, by kierowca miał osobę zarażoną w domu, a już nie może wyjechać w kolejną trasę.

By taka sytuacja nie doprowadziła do dystrybucyjnego paraliżu, szwedzkie normy będą teraz wyjątkowo wyśrubowane. Dwutygodniowy czas prowadzenia zwiększono z 90 do 120 godzin, tygodniowy czas prowadzenia określono na 60 godzin, dobowy czas prowadzenia ma wynosić 11 godzin, a standardowym czasem wypoczynku będzie tylko 9 godzin.

Omawiane zasady mają obowiązywać do 2 marca włącznie, dotycząc zarówno kierowców szwedzkich, jak i tych zagranicznych, wykonujących trasy do Szwecji. A gdyby ktoś miał problem przy ewentualnej kontroli, może okazać kopię szwedzkiego rozporządzenia, dostępną do pobrania pod tym linkiem.

Inna sprawa, że wielu kierowców na pewno nie będzie zbyt szczęśliwych z takimi zasadami. Cały miesiąc pracy po 60 godzin tygodniowo to nie brzmi ani zdrowo, ani tym bardziej bezpiecznie. Zwłaszcza w warunkach skandynawskiej zimy, gdy znakomita większość pracy może odbywać się po zmroku. Poza tym, każdy taki pomysł jest po prostu kuriozalny. Dzisiaj można bowiem pracować po 60 godzin tygodniowo, pod pretekstem pustych półek, natomiast za miesiąc będzie za to groziła ogromna kara, tłumaczona bezpieczeństwem…