Ciężarówki były zbyt awaryjne, paliwożerne i nie spełniały norm – teraz producent oddaje za to miliony

Na zdjęciu: International Lonestar opisywany tutaj

W Stanach Zjednoczonych zakończył się bardzo ciekawy proces, dotyczący silników o europejskim pochodzeniu. Mowa tutaj o jednostkach o nazwie MaxxForce, stosowanych przez firmę International i wywodzących się z europejskich MAN-ów.

Dekadę temu, gdy International wprowadzał te jednostki do swojej oferty, zdecydowano się na uproszczoną formę osprzętu. Inaczej niż we wspomnianych MAN-ach, za oczyszczanie spalin miał odpowiadać wyłącznie układ EGR, bez udziału płynu AdBlue. International zdecydował się więc na podobny zabieg, jak swego czasu Scania w modelu R420 Euro 4.

Jak wielu z Was zapewne pamięta, Scanie tego typu szybko zdobyły złą sławę wśród użytkowników. Z Internationalem było zaś jeszcze ciekawiej, jako że poza złą opinią firma doczekała się konsekwencji prawnych. W środę w sprawie zapadła sądowa ugoda, a wraz z nią użytkownicy ciężarówek otrzymają kolejne rekompensaty.

Ugoda dotyczyła faktu, że silniki MaxxForce miały problemy ze spełnieniem oficjalnych norm emisji spalin. Z tego też powodu użytkownicy 65 tys. ciężarówek mają otrzymać jedną z dwóch rekompensat. Do wyboru będzie 2,5 tys. dolarów pieniężnego odszkodowania lub 10 tys. dolarów zniżki na zakup nowego pojazdu. Szacuje się przy tym, że wszystko będzie kosztowało firmę nawet 135 mln dolarów.

Powyższa kwota dołącza do całej listy strat, które wygenerowały wczesne silniki z serii MaxxForce. Wcześniej International musiał już bowiem wydać 500 mln dolarów na odkupowanie od przewoźników najbardziej awaryjnych i paliwożernych egzemplarzy. Jak łatwo się domyślać, były one później odsprzedawane po wyjątkowo niskich cenach.

Co więcej, zła sława opisywanych jednostek odbiła się też na sprzedaży samochodów nowych. W czasie gdy wczesne silniki MaxxForce były u szczytu swojej złej sławy, International stracił około połowę swojego udziału w amerykańskim rynku. Dodatkowo nadszarpnęło to wizerunek tej dosyć budżetowej marki.

Swoją drogą, warto to sobie porównać z praktykami panującymi w Europie. Nie przypominam sobie, by którykolwiek europejski producent poniósł równie poważne konsekwencje wobec swoich użytkowników. A przecież i u nas nie brakuje afer, na czele ze słynną zmową cenową „wielkiej siódemki” z lat 1997-2011.