Policjanci mieli zakaz zatrzymywania tej ciężarówki – afera z tragedią w tle

W nawiązaniu do tekstu:

Woził kontenery z Rotterdamu i wjeżdżał w policjantów – jednego ranił, drugiego zabił

Niezależnie od tego kim jesteśmy na drodze, kierowcą ciężarówki, policjantem, czy osobą jadącą na najzwyklejsze zakupy, jedna rzecz jest pewna – nikt nie chciałby trafić na psychopatę za kierownicą. Naprawdę nie rozumiem więc sytuacji, do której doprowadzono w Rotterdamie.

To kontynuacja tematu, który prezentowałem na początku lipca. Holendrzy zatrzymali wówczas 45-letniego kierowcę ciężarówki, wożącego kontenery w okolicach Rotterdamu. Mężczyzna miał bardzo bogatą kartotekę, w 2015 roku celowo potrącając policjanta na motocyklu. Funkcjonariusz próbował wystawić karę za przekroczone DMC, a przypłacił to amputacją rękę. Za tę sprawę kierowca otrzymał tylko tymczasowy zakaz prowadzenia, wkrótce wracając do zawodu. W 2020 roku uczestniczył więc w kolejnym wypadku, śmiertelnie potrącając 72-letnią kobietę. Wówczas nie było jednak dowodów na działanie celowe i 45-latek znowu wrócił za kierownicę. Za to największa tragedia wydarzyła się 7 lipca bieżącego roku, kilka godzin przed aresztowaniem. 45-latek wjechał na skrzyżowaniu w policyjny motocykl, zabił funkcjonariusza, ciągnął go przez kilkaset metrów, a następnie uciekł z miejsca zdarzenia.

Zastanawiacie się jak to w ogóle możliwe, że osoba z taką przeszłością otrzymywała uprawnienia do jazdy? Po co były w tej sytuacji badania psychologiczne i dlatego sąd nie zadbał o bezpieczeństwo innych użytkowników ruchu? No to teraz powiem Wam więcej – nad tym samym mogła zastanawiać się policja, oficjalnie nie ukrywając swojego strachu.

W sprawie właśnie wypowiedział się szef rotterdamskiej policji Fred Westerbeke. Według niego, sprawca tragedii z 7 lipca był policjantom doskonale znany. Nie tylko za sprawą potrącenia z 2015 roku, ale też w związku z późniejszymi kontrolami i towarzyszącymi im napadami agresji. W końcu doszło więc do tego, że w 2019 roku rotterdamski wydział ruchu drogowego wydał oficjalne zalecenie. Funkcjonariusze na motocyklach mieli bezwzględnie unikać ciężarówki prowadzonej przez tego konkretnego mężczyznę. Wszelkie kontrole wskazanego pojazdu miały odbywać się z udziałem policjantów w samochodach, by nie narażać życia lub zdrowia nieosłoniętych funkcjonariuszy.

Mówiąc więc krótko – był sobie kierowca, który odebrał policjantowi rękę, śmiertelnie potrącił dwie osoby, a część policjantów miała oficjalne zalecenie, by trzymać się od niego z daleka…