Ciągnik siodłowy Volvo FM Electric dla firmy Raben – krótkie trasy pod Zieloną Górą

To już nie jest żaden prototyp, ani nawet dealerskie demo. W pełni elektryczny ciągnik siodłowy marki Volvo Trucks dotarł do kraju na zlecenie polskiego przewoźnika, z myślą o bardzo konkretnej pracy. Wkrótce ma nawet zostać oklejony w standardowe, firmowe barwy, a partnerką do pracy będzie najzwyklejsza naczepa kurtynowa.

Omawiany samochód to Volvo FM Electric, natomiast użytkownikiem okazuje się Grupa Raben. Poza tym należy tutaj wymienić firmę IKEA Industry, jako że to jej dwa zakłady produkcyjne dostarczą tutaj stałe ładunki. Mowa przy tym o fabrykach w Zbąszynku oraz Babimoście, oddalonych od siebie o zaledwie 14 kilometrów i wymagających regularnego połączenia towarowego.

Omawiany samochód możecie już zobaczyć na dołączonych zdjęciach. Jak widać, Raben zdecydował się przy tym na wersję z niską kabiną sypialną, co przy tak krótkich dystansach wydaje się w pełni uzasadnione. Do tego dochodzi standardowy układ osi 4×2, który pozwala zmieścić baterie o pojemności 540 kWh. Również w podwoziu kryje się układ napędowy, który dopiero co prezentowałem w następującym artykule: Volvo FH Electric w teście na polskich drogach: 500 kilometrów i pauza w kabinie. Składa się on z silników elektrycznych o mocy stałej 666 KM, a także 12-biegowej, zautomatyzowanej skrzyni typu I-Shift, odziedziczonej jeszcze z diesla.

Po uwzględnieniu pełnowymiarowej, trzyosiowej naczepy, takie FM Electric powinno zaoferować około 300-350 kilometrów zasięgu. Łatwo więc policzyć, że ciężarówka pokona bez ładowania około dziesięciu pełnych „kółek” między fabrykami. Następnie konieczne będzie ładowanie, które w zależności od zorganizowanej ładowarki potrwa od kilku do kilkunastu godzin. Czy natomiast cały ten projekt może być opłacalny? Jak wiadomo, elektryczne ciągniki są wyjątkowo drogie, nawet czterokrotnie przewyższając wartość diesli. Niemniej na tak krótkich, 14-kilometrowych trasach elektryk może okazać się wyjątkowo ekonomiczny w eksploatacji. Postoje z włączonym silnikiem – a tych na pewno nie brakowało w tego typu pracy – nie wygenerują tutaj niemal żadnych kosztów. Energia konieczna do bardzo częstego rozpędzania będzie natomiast w dużej mierze rekompensowana przez odzyskiwanie energii z hamowania Poza tym dojdą do tego korzyści wizerunkowe, z których na pewno chętnie skorzysta i Grupa Raben, i IKEA.