Na początku elektryczne ciężarówki oglądaliśmy tylko w formie demonstracyjnych „solówek”. Dzisiaj jednak przybywa egzemplarzy, które z daleka wyglądają jak najzwyklejszy, wręcz dalekobieżny zestaw. Po niedawnym przykładzie z inloaderem do przewozu szkła, teraz możemy zobaczyć francuski zestaw z naczepą-silosem, a także hiszpańską flotę z chłodniami, w barwach ogromnego przewoźnika.
W obu przypadkach występują 660-konne Volva FH Electric, wyposażone w kabiny typu Globetrotter. Z daleka naprawdę trudno odróżnić je od pojazdów spalinowych, tym bardziej, że obu odbiorców zdecydowało się na normalne, firmowe barwy, a nie kolorystykę demonstracyjną. Po bliższym przyjrzeniu widać jednak oznaczenia oznaczenia promujące elektryczny napęd. Francuski ciągnik spod silosu ma też informację o 300-kilometrowym zasięgu, umieszczoną na osłonach międzyosiowych. Za tymi osłonami kryje się zaś sześć baterii, o łącznej pojemności 540 kWh.
Zgodnie z lokalnymi przepisami, francuska firma Mauffrey Group stworzyła na bazie elektryka 44-tonowy zestaw. Ciągnik połączono przy tym z pełnowymiarowym silosem, mieszczącym 39 m3 ładunku i wyposażony w hydropneumatyczny osprzęt do rozładunków. Ciężarówka ta będzie kursowała w bardzo trudnych, wielkomiejskich warunkach, wewnątrz 10-milionowej aglomeracji Paryża. W większości będą to trasy liczące po kilkadziesiąt kilometrów, do betoniarni na przedmieściach.
Za to hiszpańska flota, złożona z aż 15 elektrycznych ciągników, należy do firmy PrimaFrio, czyli do jednego z największych przewoźników chłodniczych w całej Europie. Ciężarówki te będą kursowały w okolicach miasta Murcja, odbierając warzywa z gospodarstw rolniczych i przewożąc je do firmowego magazynu. Docelowo warzywa te będą przeznaczone dla niemieckiej sieci supermarketów Edeka Südwest, choć do centrów dystrybucyjnych na terenie Niemiec będą musiały oczywiście pojechać za spalinowymi ciągnikami.
Po co natomiast do obu zastosowań zamówiono kabiny typu Globetrotter? Jak sam usłyszałem kiedyś od Volvo Trucks w Szwecji – elektryczny ciągnik jest na tyle kosztowny, że dopłata za bardziej komfortową kabinę nie odgrywa przy zamówieniu większego znaczenia. Najwyraźniej przewoźnicy doszli więc do wniosku, że kierowcom wygodniej będzie się pracowało w wysokich kabinach, a jednocześnie takie nadwozia dadzą zestawom lepszą prezencję.