Autopiloty też będą podejmowały ryzyko – nie dadzą się jedynie rozproszyć i upić

Autopiloty zapowiadane są jako sposób na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Mają być mniej omylne od ludzi i po prostu nie popełniać błędów. Są nawet stwierdzenia, że pozwolą wyeliminować 90 proc. wypadków, jako że właśnie 9 wypadków na 10 to kwestia błędu ludzkiego.

Organizacja IIHS – odpowiedzialna za bezpieczeństwo na amerykańskich drogach – właśnie jednak podważyła tę teorię. IIHS jest zdania, że 90 proc. wypadków na pewno nie da się uniknąć i autopiloty nie dokonają żadnego cudu na drogach. Mogą one wyeliminować co najwyżej 34 proc. wypadków, a więc mniej niż połowę tego, co pierwotnie zapowiadano.

Na te 34 proc. złożą się wypadki związane z alkoholem, lekami, sennością lub problemami medycznymi (10 proc. obecnych zdarzeń), a także zdarzenia wywołane przez rozproszenie kierowcy lub niewystarczającą widocznością (24 proc. obecnych zdarzeń). Faktem bowiem jest, że autopilota oraz czujników nie da się ani rozproszyć, ani też nie da się upić.

A co z resztą? Tutaj IIHS doszło do bardzo ciekawego wniosku – jeśli autopiloty faktycznie pojawią się na drogach, nadal na drogach będzie podejmowane ryzyko. Ich prędkość często będzie na granicy bezpieczeństwa, w aucie nadal będzie mogło dojść do usterki technicznej, a zachowanie innych pojazdów nadal nie będzie w stu procentach przewidziane i przeanalizowane.

Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – wymaga tego skracanie czasu podróży oraz oczekiwania w zakresie komfortu. Teoretycznie autopiloty mogłyby wprowadzić perfekcyjne bezpieczeństwo, lecz ruch drogowy musiałby zmienić się absolutnie nie do poznania, prędkość oraz komfort stawiając zawsze na drugim lub trzeci miejscu. A na to użytkownicy podobno się nie zgodzą.