Jakie wrażenie robi chińskie auto dostawcze – Maxus Deliver 9 już na polskich drogach

Powyżej: wrażenia z pierwszej jazdy na filmie

Na polskim rynku właśnie ląduje nowa marka samochodów dostawczych. Do sprzedaży przygotowuje się przedstawicielstwo chińskiej firmy Maxus, należącej do ogromnego koncernu SAIC. Będzie ona sprzedawała pojazdy spalinowe i elektryczne, w tym także pełnowymiarowe, 3,5-tonowe furgony oraz podwozia pod zabudowy. Będzie to więc konkurencja dla takich modeli, jak na przykład Fiat Ducato, czy Renault Master.

Czy Maxus odniesie sukces na polskim rynku? Odpowiedź na to pytanie wydaje się bardzo trudna. Z jednej strony, Chińczycy coraz bardziej podbijają sprzedaż samochodów na innych kontynentach, a do tego doskonale poradzili sobie na przykład w elektronice. Marki Huawei i Xiaomi na dobre zadomowiły się w naszych kieszeniach, a w biurach nikogo nie dziwią komputery produkowane przez Lenovo. Z drugiej jednak strony, Azjaci już wielokrotnie próbowali odnieść sukces na europejskim rynku samochodów dostawczych i zawsze kończyło się bardzo podobnie. Sukcesu nie odnieśli Japończycy, ostatnio polegli także Koreańczycy, więc i Chińczykom na pewno nie będzie łatwo.

Ten artykuł możecie jednak potraktować bardziej uniwersalnie. Nie tylko jako prezentację konkretnego pojazdu, ale także jako ogólne przedstawienie chińskiego poziomu w użytkowej motoryzacji – dokąd on już dotarł, jakie pierwsze wrażenie robi jakość wykonania i czy ten sprzęt naprawdę może konkurować z europejskim. Wyobraźmy sobie więc, że przychodzicie rano do firmy i szef wypowiada do Was takie zdanie: od dzisiaj jeździsz Maxusem Deliver 9, to ten nowy chiński dostawczak. Czego się przy tym spodziewać?

1. Nadwozie i kabina

Wychodząc na plac i oglądając swoje nowe narzędzie pracy wiele osób zapewne stwierdziłoby podobieństwo do Forda Transita. I muszę przyznać, że na żywo też można odnieść takie wrażenie. Producent zapewnia jednak, że to jego własna konstrukcja, a nie nadwozie zapożyczone od jakiegokolwiek producenta z Europy.

Co jednak najważniejsze, to nie jest nadwozie typowo azjatyckie. Cała bryła pojazdu, układ szoferki oraz przestrzeń ładunkowa są wykonane według europejskich wzorców. Ilość miejsca za kierownicą okazuje się bardziej niż wystarczająca, fotel kierowcy zmieści także dużego Europejczyka, nie brakuje przestrzeni na lewą nogę, półki nad szybą nie przeszkadzają przy wsiadaniu, a materiały oraz spasowanie okazują się bez zarzutu. Pamiętano też o schowku pod siedziskami pasażerów, a nawet o podsufitowej wnętrze na CB radio. Pod pewnymi względami jest więc lepiej niż w pewnych konstrukcjach z Europy. Choć niestety zakres regulacji kierownicy odbywa się tylko w jednej płaszczyźnie.

Deska rozdzielcza wygląda ładnie, ciekawie i bardzo nowocześnie, a przy tym obsługa wszystkich elementów jest banalnie prosta. Choć trzeba też przyznać, że popełniono tutaj pewien błąd. To efektowne wnętrze nadaje się raczej do auta osobowego niż użytkowego. Jego kształt po prostu nie sprzyja praktyczności.

2. Bezpieczeństwo, ceny i wyposażenie

Oficjalny polski cennik Maxusa Deliver 9 nie jest jeszcze znany. Niemniej wstępnie już wiadomo, że nie będzie to samochód wyjątkowo tani. Kwoty zapewne będą porównywalne z najtańszą europejską konkurencją, gdyż taki też był zamysł koncernu SAIC. Chciał on stworzyć pełnoprawny pojazd dla europejskiego klienta, a skrajnie tani, a przy tym tandetny substytut.

Czym Maxus ma nadrobić, to wyposażenie. Już w standardzie, w nawet najtańszych wersjach, znajdziemy zestaw sześciu poduszek powietrznych. Trafią one na kierownicę, przed pasażera, na boki foteli oraz na boczne szyby. Standardowy będzie także tempomat, klimatyzacja, radio z systemem Bluetooth, częściowe obicie podłogi i ścian ładowni, tylne czujniki parkowania oraz czujniki opuszczania pasa ruchu. Za żaden z niezbędnych elementów nie będzie trzeba więc dopłacać. A jeśli zdecydujemy się na bogatszy wariant wyposażenia (na zdjęciach), za nieznacznie wyższą kwotę dostaniemy m.in. przednie reflektory wykonane w technologii Full LED, światła przeciwmgielne, 16-calowe alufelgi, przednie czujniki parkowania, szerokokątną kamerę tylną, czujniki monitorujące martwe pole oraz dużą stację multimedialną z systemami Apple CarPlay oraz Android MirrorLink. Za to nawet za dopłatą nie da się dostać aktywnego tempomatu, choć samochód jak najbardziej posiada przed nim radar i automatyczny hamulec awaryjny.

Pod względem doboru wersji nadwoziowych, będziemy mieli podobne warianty jak u europejskiej konkurencji. Egzemplarz prezentowany na zdjęciach miał średni dach i średnią długość nadwozia, przy rozstawie osi liczącym 3,7 metra. Są jednak także rozstawy 4-metrowe, dachy jeszcze wyższe oraz warianty pod zabudowy. Pierwsza sztuka z zabudową jest już nawet w przygotowaniu.

Do tego można wybierać między tylnym a przednim napędem. Opisywany egzemplarz miał akurat napęd tylny, co tłumaczy stosunkowo wysoko umieszczoną podłogę. Taka wersja ma też około 150 kilogramów mniej ładowności niż wariant przednionapędowy. By natomiast wchodzenie na tył było łatwiejsze, Chińczycy przygotowali wysuwany stopień pod bocznymi drzwiami. Będzie to wyposażenie opcjonalne, ale nie ma być ono przesadnie drogie.

3. Napęd i zachowanie na drodze

Maxus Deliver 9 wyposażony jest w 2-litrowy silnik diesla o mocy 163 KM oraz w manualną, 6-biegową skrzynię. I jest to jedyny układ, który znajdziemy w wersji spalinowej. Silnik oraz skrzynia pochodzą oczywiście z Chin, ale producent podkreśla bazowanie na podzespołach importowanych. Jak na przykład układ wtrysku Common Rail od firmy Bosch, czy turbosprężarka ze zmienną geometrią łopatek od firmy Garret. Co ciekawe, chińskie nie są tutaj nawet opony, jako że prezentowany egzemplarz jeździł na gumach koreańskiej marki Hankook.

A jak to wypada w praktyce? 2-litrowy turbodiesel dosyć dobrze radzi sobie już od niskich obrotów, nie pozostawiając zauważalnej „turbodziury”. Był też elastyczny, nienajgorzej wyciszony i chętnie przyspieszał nawet do autostradowej prędkości 140 km/h. Pod względem emisji spalin spełnia on najnowsze normy Euro 6D, konieczne jest przy tym dolewanie płynu AdBlue, a wypalanie filtra cząstek stałych można ręcznie wymusić, za pośrednictwem przełącznika na desce rozdzielczej. O spalaniu jak na razie się nie wypowiem, jako że jeździłem tym samochodem tylko przez kilka godzin, dodatkowo robiąc to bez ładunku. Za to sporo mogę opowiedzieć o skrzyni.

Gdy układ napędowy był zupełnie zimny, posługiwanie się najniższymi biegami było bardzo, bardzo trudne. Musiałem włożyć w to dużo siły, a redukowaniu wręcz podwójnie wysprzęglać. Normalna praca rozpoczęła się dopiero po rozgrzaniu napędu, jakieś 15 minut później. Pozostaje mieć więc nadzieję, że to kwestia niewyrobienia całego układu, jako że omawiany egzemplarz miał przebieg około 1400 kilometrów. A przy tym skrzynia układ przełożeń niczym w autach osobowych, czyli jedynka jest stosunkowo „długa” i doskonale nadaje się do ruszania nawet na pusto. Za ruszanie z drugiego biegu raczej nie wchodzi w grę. Trudno to zrobić nawet gdy auto lekko się toczy.

Pod względem zachowania na drodze Maxusa można określić bardziej komfortowym niż sztywnym. Zawieszenie jest więc nastawione na jazdę po drogach gorszej jakości, układ kierowniczy pracuje lekko, a sama kierownica jest niewielka. Można to docenić w mieście, za to gorzej sprawa wygląda przy silnym bocznym wietrze.

4. Gdzie i kiedy?

Oficjalna polska premiera opisywanego samochodu nastąpi jakoś na początku 2021 roku. Do tego czasu importer ma przygotować sieć serwisowo-handlową, a także zakończyć prace nad cennikiem. Poza opisywanym, spalinowym modelem Deliver 9, w ofercie ma też znaleźć się jego odmiana elektryczna eDeliver 9. Mniejszym modelem będzie zaś eDeliver 3, dostępny tylko w wydaniu na prąd.

Poza tym przez krótki czas będzie można kupić elektryczny model EV80. Jako że to znacznie starsza konstrukcja, wycofano ją już produkcji, ale do sprzedania nadal są pewne stany magazynowe. EV80 do złudzenia przypomina też dawne, brytyjskie LDV, co nie jest zresztą żadnym przypadkiem. Marka Maxus powstała bowiem w momencie, gdy chiński koncern SAIC przejął brytyjskie LDV i postanowił wskrzesić je do życia.

Importerem Maxusów do Polski będzie dokładnie ta sama firma, która sprzedaje w Polsce japońskie pickupy marki Isuzu oraz koreańskie auta osobowe marki Ssangyong. Można się więc spodziewać, że Maxusy będą sprzedawane i serwisowane wspólnie z tymi pojazdami. Choć nie jest to jeszcze w stu procentach przesądzone. A co z gwarancją? Ta ma wynosić albo dwa lata bez limitu przebiegu, albo trzy lata z limitem 160 tys. kilometrów.