5,7 proc. mniej przychodu z floty 20 tys. ciężarówek – transport zarobił, ale nie na drogach

Sytuacja w branży transportowej? Jedni mówią, że jest nadspodziewanie dobrze, inni nadal doświadczają skrajnie zaniżonych stawek. Wielu przewoźników boi się inwestować w nowy sprzęt, inni robią to pod presją popytu i rynku. Nie wiadomo też co spotka nas jesienią, czy będzie to skrajny kryzys na całym świecie, czy też cudowne odbicie przynajmniej dla Europy.

A jak swoją sytuację oceniają giganci? Podsumowanie minionego półrocza opublikowała firma DSV Panalpina, a więc jeden z największych gigantów logistycznych Europy. Ogólny wniosek jest bardzo optymistyczny, mówiąc o znacznie lepszym półroczu niż początkowo to przewidywano. Najgorsze scenariusze z wybuchu pandemii się nie sprawdziły, a wręcz udało się osiągnąć pewien wzrost zysków i przychodów.

Jest jednak jedno „ale”. Powyższe wzrosty udało się odnotować dzięki sukcesom w transporcie morskim, lotniczym, czy magazynowym. Tam zapotrzebowanie na usługi znacznie wzrosło, a firma nawet dwukrotnie zwiększyła swój obrót. Gdy za to spojrzymy na sam transport drogowy, liczby nie wyglądają już tak dobrze. Flota około 20 tys. ciężarówek – w dużej mierze należących do podwykonawców – zrobiła o 5,7 proc. mniejszy przychodu niż przed rokiem. Spadł też zysk typu EBIT przed kosztami nadzwyczajnymi, i to aż 17,8 procent.

Przyczyną było koronawirusowe tąpniecie na drogowym rynku. DSV Panaplina szacuje, że w całej pierwszej połowie zleceń było o 10 proc. mniej, natomiast w samym drugim kwartale o 15 proc. mniej. Szczególnie firma odczuła to w Europie Południowej, w branży transportu drogowego, głównie z ładunkami motoryzacyjnymi lub towarami dla handlu detalicznego. Teraz jednak sytuacja powoli się normuje, a wyraźne odbicie da się zauważyć już od maja. Jest więc szansa na szybkie uzdrowienie rynku.