14-dniowy protest kierowców cystern – walka o miejsca pracy w obliczu pandemii

Pozornie nie zapowiadało się na nic wielkiego. Jeden z oddziałów firmy Hoyer Petrolog, odpowiedzialnej za dostawy paliw na terenie Wielkiej Brytanii, zapowiedział zwolnienie części pracowników. Zatrudnienie miało stracić 6 z 20 kierowców, obsługujących rafinerię w Stanlow pod Liverpoolem. Jako wytłumaczenie podano zaś spadek zapotrzebowania na paliwa, przez koronawirusowe ograniczenie ruchu drogowego oraz lotniczego.

Sami kierowcy postanowili jednak walczyć o miejsca pracy dla wszystkich swoich kolegów. Sprawa została bowiem poruszona przez związek zawodowy, w którym niemal jednogłośnie zapadła decyzja o strajku. Rozpocznie się on 2 listopada i będzie obejmował łącznie 14 dni tego miesiąca. W tym zwykle co drugi lub co trzeci dzień, przez okrągła dobę. Kierowcy mają wówczas odmówić prowadzenia cystern i z rafinerii Stanlow nie będą wyjeżdżały transporty.

W praktyce ma się to przełożyć na sparaliżowanie lokalnych dostaw. Związek zapowiada, że paliw nie otrzymają stacje z sieci Shell, Esso, BP oraz Essar, na terenie całej północno-zachodniej Anglii. Dostawy nie wyjadą też do portu lotniczego w Liverpoolu, będącego jednym z największych klientów rafinerii w Stanlow. Wszyscy ci odbiorcy będą musieli pogodzić się z opóźnieniami lub ewentualnie szukać dostaw zastępczych, wykonywanych przez floty z innej części kraju.

A na koniec jedna statystyka, uświadamiająca jak bardzo koronawirus wpłynął na dostawy dla lotnictwa. Na samym początku pandemii, gdy zastosowano pełne „zamrożenie gospodarki”, dostawy paliw lotniczych spadły w Hoyer Petrolog  o… 95 procent. Innymi słowy, konieczny był tylko jeden transport z dotychczasowych dwudziestu. Następnie oczywiście zaczęło się to odradzać, choć do normy nadal jest jeszcze bardzo daleko. Jak bowiem wyliczano na początku października, obecne zapotrzebowanie na paliwa lotnicze to około 40 proc. potrzeb sprzed pandemii.