12 tygodni w kabinie i weekendy bez stałej toalety – wyrok dla „litewskiej” firmy

Zdjęcie ma charakter przykładowy

W marcu 2020 roku pojawiły się doniesienia o konfiskacie kilkunastu ciężarówek należących do litewskiej firmy. Pojazdy zostały zebrane przez belgijskie służby, oskarżając przewoźnika o tak zwany „dumping socjalny” i unikanie lokalnego opodatkowania. Ciężarówki były bowiem zarejestrowane na Litwie, kierowcy mieli litewskie umowy i litewskie wynagrodzenia, natomiast ich praca odbywała się w Belgii lub ewentualnie w krajach ościennych, nigdy na Litwę nie zajeżdżając.

Teraz, po dokładnie trzech latach, w sprawie zapadł pierwszy wyrok. Prezes firmy został skazany na zawieszoną karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności, a także na finansową grzywnę. Wysokości tej ostatniej niestety nie podano. Wiadomo za to, że firma będzie musiała wypłacić kierowcom podwyższenie wynagrodzeń z przeszłości, dostosowując je do belgijskiego poziomu. W praktyce będzie to oznaczało do 10 tys. euro na każdego z 38 pracowników, pochodzących głównie z Ukrainy i Białorusi. Łącznie daje to nawet 380 tys. euro, czyli 1,8 miliona złotych.

Jak podaje holenderski związek zawodowy „FNV”, w trakcie dochodzenia na jaw wyszło kilka ciekawych faktów. Jak się na przykład okazało, przy meldowaniu kierowców na Litwie firma podawała adres z hotelu popularnej, niedrogiej sieci Ibis. Jeśli natomiast chodzi o warunki pracy w Belgii, to kierowcy mieli spędzać w kabinach od 5 do 12 tygodni, a weekend odbywali na terenie prowizorycznej bazy. Nie było tam ani stałej toalety, ani nawet bieżącej wody, nie wspominając już o łazienkach, czy zapleczu kuchennym. Jednocześnie firma nie narzekała na brak zachodnich klientów, mając na swoim koncie nawet zlecenia od wojsk NATO. A jakby kontrowersji było mało, tym ukaranym prezesem firmy okazał się… były litewski Wiceminister Transportu!