„Zużyte lub nienadające się do użytkowania pojazdy” na zmęczonym Mercedesie LK

Gdy samochody jadą dosłownie jeden na drugim, nie mają tablic rejestracyjnych, a sposób ich załadunku ewidentnie nie należał do delikatnych, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ktoś uzna je za „zużyte lub nienadające się do użytkowania pojazdy”. To natomiast jedna z oficjalnych klasyfikacji odpadów, oznaczająca dla przewoźnika całą list wymagań.

Zwykle przypominamy sobie o tym przy przewozach eksportowych, zmierzających przez Polskę w kierunku Azji Środkowej lub Afryki. Przykładem mógł być niedawny komunikat o zaskakującym, gazowym zestawie zmierzający do Uzbekistanu. Ta historia dotyczy jednak przewozu krajowego, a grożące przy tym kary mogły wręcz przekroczyć wartość ciężarówki oraz jej ładunku. W roli głównej wystąpił bowiem zmęczony życiem Mercedes-Benz LK 814, którym przewożono Forda Escorta oraz Peugeota 106. Auta były umieszczone jedno na drugim, a Peugeota blokowało przed wypadnięciem tylko ramię hydraulicznego żurawia.

Lista nieprawidłowości była bardzo długa. Zacznijmy od tego, że na ciężarówce nie było oznaczeń „Odpady”, co już samo w sobie może kosztować 10 tys. złotych. Na maksymalną transportową karę, wynoszącą 12 tys. złotych, mógł też wskazywać brak zezwolenia na przewóz oraz uszkodzony i niezalegalizowany tachograf. Do tego dołożono też karę za niewłaściwe zabezpieczenie ładunku. Łącznie naliczono naruszenia trzech różnych przepisów – o przewozie odpadów, o transporcie drogowym oraz stosowaniu tachografów – a wszystkie mandaty i kary administracyjne będzie musiała pokryć ta sama osoba, jako że pojazd prowadzony był przez kierowcę-przewoźnika.

Oto komunikat WITD Rzeszów:

Sposób umieszczenia ładunku na pojeździe ciężarowym zwrócił uwagę inspektorów z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Rzeszowie. Postanowili zatrzymać pojazd i przyjrzeć mu się dokładniej.

We czwartek 19 stycznia, rzeszowscy inspektorzy transportu drogowego pełnili służbę w ramach patrolu dynamicznego w pobliżu miejscowości Stalowa Wola, na drodze krajowej 77. Około godziny 13-tej, uwagę ich zwrócił samochód ciężarowy z ładunkiem umieszczonym w zaskakujący sposób. Na skrzyni ładunkowej Mercedesa 814, znajdowały się dwa samochody osobowe ułożone jeden na drugim. Ford, który był załadowany niżej, nie mieszcząc się wewnątrz skrzyni ładunkowej opierał się tylnym zderzakiem o jej zamkniętą tylną burtę, a Peugeot był położony na jego pokrywie silnika, przedniej szybie i części dachu. Pojazdy nie były w żaden sposób zabezpieczone przed zmianą położenia. Analiza dokumentów oraz przesłuchanie kierowcy wykazało, że przewożone pojazdy były tak naprawdę odpadem w postaci złomu samochodowego, który podlega specjalnym przepisom dotyczącym jego transportowania. Kierowca miał odwieźć pojazdy do punku złomowania pojazdów w Stalowej Woli. Pojazd, którym wykonywano przewóz nie posiadał żadnych oznaczeń, które świadczyłyby, że są nim przewożone odpady, co stanowi naruszenie ustawy o przewozie odpadów.

Jak się okazało, sposób załadunku i brak oznakowania nie były jedynymi przewinieniami tego przewoźnika, który w tym przypadku sam kierował pojazdem, okazało się, bowiem, że nie posiada on uprawnień do wykonywania krajowego przewozu rzeczy, a tachograf, który był zainstalowany w kontrolowanym pojeździe nie posiadał ważnego badania okresowego, i do tego był uszkodzony.

W świetle ujawnionych nieprawidłowości, na kierowcę-przewoźnika został nałożony mandat karny za niezabezpieczenie ładunku przed zmianą jego położenia, a pozostałe naruszenia stały się podstawą do wszczęcia postępowania administracyjnego za naruszenie przepisów o przewozie odpadów, o transporcie drogowym oraz o stosowaniu tachografów.