Blokowanie dróg właśnie przestało być tylko francuskim i belgijskim problemem. Polscy rolnicy zdecydowali się bowiem na niezapowiedziany protest, od rana blokując autostradę A2 między węzłem Pruszków a Warszawą.
Śmiało można powiedzieć, że jest to polska wersja „żółtych kamizelek”. Brak oficjalnej zapowiedzi, brak zgłoszenia protestu, a także jego forma – wszystko tutaj do siebie pasuje. Co więcej, polska policja okazała się bezradna. Przynajmniej na razie.
Zamiast usunąć nielegalny protest, zaczęto kierować samochody na objazdy. Korzysta się przy tym z bramy ulokowanej na MOP-ie Brwinów, a także ze zjazdu na drogę wojewódzką nr 579. Wcześniej zaś, zanim objazd został uruchomiony, setki kierowców spędziły w korku około dwóch godzin.
O co chodzi rolnikom? Protest dotyczy przede wszystkim walki z chorobą ASF, czyli afrykańskim pomorem świń. Hodowcy chcą państwowych odszkodowań za wybite zwierzęta, skutecznego programu zwalczania choroby w Polsce, a także dymisji wysoko postawionych lekarzy weterynarii. Ponadto oczekuje się odblokowania eksportu polskiej żywności na rynek wschodni, a więc zakończenia unijno-rosyjskiej wojny gospodarczej.
Rolnicy zapowiadają, że będą strajkowali do oporu. Rodzi się więc pytanie, kiedy policja zbierze odpowiednie siły, by odblokować autostradę. Tymczasem wszystkim kierowcom zalecam unikanie trasy A2 w okolicach Warszawy. Łatwo się przy tym domyślać, że 50-tka będzie dzisiaj wyjątkowo zakorkowana.
W takim tempie odbywa się przejazd w kierunku objazdu:
Po dwóch (!) godzinach turlania się przez 7km #korek na #A2 w kierunku Warszawy dojeżdżamy do #mop w Brwinowie, policja kieruje na objazd drogą techniczną. Blokujący autostradę są gdzieś dalej, a szkoda, bo może tysiące spóźnionych ludzi chciałoby pozdrowić szanowną blokadę pic.twitter.com/UUjDFBdUnx
— Michał Dukaczewski (@mdukaczewski) 12 grudnia 2018