Zmęczony MAN LE nadal na trasach z Polski na Zachód – policja zdejmowała tablice

Są takie pojazdy, na których francuska naklejka „Angles Morts” zwraca szczególną uwagę. MAN LE 8.150 na polskich tablicach niewątpliwie może do takiego grona należeć. W końcu to już nie jest model, którego spodziewalibyśmy się na trasie międzynarodowej.

Niestety, ten egzemplarz podobno powinien już odpocząć. Tak uznała wczoraj niemiecka policja, w odniesieniu do kontroli przeprowadzonej na autostradzie A3. Już pobieżne sprawdzenie pojazdu zapowiadało liczne zaniedbania – brakowało elementów oświetlenia, nie działały pasy bezpieczeństwa, a tachograf ponad 2 lata temu stracił legalizację. Gdy natomiast ciężarówce przyjrzano się bliżej, na jaw wyszedł szereg dodatkowych problemów.

Silnik ciężarówki wykazywał obfite wycieki oleju, zbiorniki sprężonego powietrza były niebezpiecznie przerdzewiałe, układ wydechowy okazał się uszkodzony, a zawieszenie zostało już wybite. Poza tym zdiagnozowano zbyt słabą siłę hamowania, dodatkowo z dużymi różnicami pomiędzy kołami. A jakby tego było mało, zabezpieczenie ładunku nie spełniło niemieckich wymagań.

W związku z powyższym dalszy przejazd został zakazany. Policja zatrzymała dowód rejestracyjny, a w ramach środka zapobiegawczego odkręcono też tablice. Kierowca i przewoźnik mogą spodziewać się kar, a właściciel firmy dodatkowo zapłaci za specjalistyczny transport. Ten wysłano bowiem po ciężarówkę, by ściągnąć ją z powrotem do Polski.

Choć z drugiej strony, dla samego MAN-a należy się tutaj uznanie. Jak podsumowali to Niemcy, pojazd miał już ponad 15 lat i przekroczył milion kilometrów przebiegu. Niewielki, 4,5-litrowy silnik o mocy 150 KM musiał już więc wykonać kawał ciężkiej pracy. Mimo to ciężarówka nadal na siebie zarabiała, będąc co najmniej 700 kilometrów od granicy i wioząc 3-tonowy ładunek. Dla 7,5-tonowego wariantu, a o takim tutaj mowa, oznaczało to pełne obciążenie.

A na koniec jeszcze mała dygresja. Nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższych miesiącach na polsko-zachodnie trasy wyjechało wszystko co ma tylko koła, 7,5-tonowe DMC oraz jakąkolwiek sypialnię, niezależnie od rocznika, czy przebiegu. Gdy bowiem polskie kary za przeładowanie wzrosły już do 3 tys. złotych, od maja możliwe będzie łącznie 5 tysięcy, a lekki transport zaraz zacznie podlegać licencjom i dodatkowym restrykcjom, chętnych na wożenie 3-tonowych ładunków „busami” szybko może zabraknąć…