Zakaz wyprzedzania już obowiązuje: kontrole, apele, rozwiązania, reakcje i wnioski

Mija już czwarty dzień, od kiedy w Polsce obowiązuje powszechny zakaz wyprzedzania dla samochodów ciężarowych. Pojazdy z homologacją N2 oraz N3, a więc w praktyce ciężarówki o DMC powyżej 3,5 tony, nie mogą wykonywać tego manewru na wszystkich autostradach oraz drogach ekspresowych, które mają nie więcej niż dwa pasy ruchu w danym kierunku. Wyjątkiem jest jednak sytuacja, w której pojazd wyprzedzany porusza się znacznie wolniej niż dopuszczają to na danej drodze przepisy dla ciężarówek. Teoretycznie wyprzedzany powinien więc jechać po autostradzie „znacznie wolniej” niż 80 km/h. Kto natomiast ten zakaz złamie, może otrzymać 8 punktów karnych i prawdopodobnie 1000 złotych mandatu.

Jak natomiast wyglądają pierwsze efekty tej zmiany przepisów? Zacznę od informacji, od soboty na policyjnych stronach nie pojawił się absolutnie żaden komunikat, który mówiłby o wystawieniu mandatu za złamanie nowego zakazu. Niczego takiego nie odnotowano też w komunikatach ITD. I to pomimo faktu, że na przykład w poniedziałek autostrada A2 była naprawdę mocno obstawiona przez inspekcję, a pod Nowym Tomyślem pojawili się w południe policjanci na motocyklach. Albo więc jest to jakaś forma okresu ochronnego, ale po prostu funkcjonariusze nie trafili na żaden przypadek ewidentnego złamania nowych przepisów. Podkreślam przy tym słowo „ewidentnego”, wszak udowodnienie, że w momencie rozpoczęcia manewru pojazd wyprzedzany nie jechał znacznie wolniej niż 80 km/h nie będzie taką prostą sprawą. W końcu radiowozy nie mają funkcji homologowanego mierzenia prędkości na dwóch pasach jednocześnie, a i zwykłym dronem nie sprawdzimy jak szybko jedzie wyprzedzany zestaw.

Z drugiej strony, wśród kierowców ciężarówek da się zauważyć wyraźną reakcję na te nowe zasady. Mowa tutaj nie tylko o rzadszym wyprzedzaniu, ale też po prostu o większym respektowaniu siebie wzajemnie. Apele o „zdejmowanie kilku oczek” jeszcze nigdy nie były tak powszechne, a przy tym faktycznie da się zauważyć, że kierowcy wyprzedzanych zestawów jakby chętniej przepuszczają kolegów. W sieci krąży wręcz pomysł na akcję „Nie bądź trąba, daj się wyprzedzić”, nagłośniony przez organizację Polska Frakcja Kierowców Zawodowych. Jej wyjaśnienie brzmi bardzo słusznie: Nie dajmy się oskubać z naszych ciężko zarobionych pieniędzy. Wykorzystajmy lukę prawną, bądźmy uprzejmi na drodze, dajmy się wyprzedzić. Biorąc zaś pod uwagę ograniczone możliwości kontrolne, takie zachowania naprawdę mogą okazać się dobrą ochroną przed mandatami. Choć oczywiście nie będzie to chroniło kierowców w sytuacjach krytycznych, gdy przed ciężarówką znajdzie się na przykład maruder w aucie osobowym, jadący tak nierówno, że po prostu nie da go wyprzedzić.

Odnośnie aut osobowych, wyraźnie widać też zmianę ich nastawienia, niestety na gorsze. Jeżdżąc wczoraj zestawem na A2 widziałem co najmniej kilka przypadków, gdy osobówka natychmiast zaczynała mrugać długimi światłami na widok ciężarówki na lewym pasie. A przecież kierowca dojeżdżającego auta osobowego zwykle nie wiedział, z jaką dokładnie prędkością poruszał się w momencie rozpoczęcia manewru pojazd wyprzedzany. Można się też domyślać, że niejedna osoba wyśle nagrania z takim wyprzedzaniem na policyjne skrzynki mailowe. Tutaj pamiętajmy jednak jedną rzecz – by wstawić na podstawie tego nagrania mandat, policja będzie musiała udowodnić, że pojazd wyprzedzany nie jechał w momencie rozpoczęcia manewru „znacznie wolniej” niż dozwolona prędkość. To zaś prawdopodobnie będzie wymagało udziału biegłych, czyniąc analizę takich nagrań dosyć problematycznym.

Jeszcze odnośnie przemyśleń o zakazie, mam pewną obserwację z niedzielnej nocy. Jechałem wówczas po S5 za zestawem, który trzymał 85 km/h. Ja sam prowadziłem też akurat zestaw, którego tempomat dało się ustawić tylko na 85 km/h. Na bydgoskim węźle naliczyłem zaś kolejne sześć ciężarówek, które dojechały do nas z wyższą prędkością, ale od razu zwolniły i przyjęły większy odstęp, najwyraźniej nie chcąc ryzykować wyprzedzania. Tymczasem liczba aut osobowych, które wyprzedziły nas na odcinku kilkudziesięciu kilometrów, też wynosiła około sześciu, wszak wszystko działo się po godzinie 23. Niech ktoś mi więc wytłumaczy, jaki jest sens utrzymywania takiego zakazu wyprzedzania w samym środku nocy, gdy ruch aut osobowych praktycznie nie występuje? Jest to forma utrudniania pracy tylko po to, żeby raz na 15 minut ktoś mógł przejechać obok osobówką, zwykle z bardzo nielegalną prędkością…

Poniższego mema przygotował niezawodny Typowy Andrzej – szofer zawodowy.