Wymiary kabin ciężarówek i busów a minimalne wymiary stanowisk w hodowli zwierząt – kto ma lepiej?

mercedes_sprinter_316_lamar_test_40tonnet_22

Popularny transportowy dziennikarz Iep van der Meer umieścił dzisiaj na swoim blogu wpis traktujący o minimalnych wymiarach kabin w europejskich samochodach ciężarowych. Zawarł on tam między innymi krytykę belgijskich i francuskich zakazów odbierania 45-godzinnej odpoczynku, przy okazji wspominając jednak o pewnej inspirującej kwestii – Unia Europejska od kilku lat wyznacza normy wszystkiego, co się da, w tym oczywiście też rozmiarów stanowisk dla zwierząt hodowlanych, a jakoś nigdy nie wpadła na pomysł unormowania rozmiarów kabin samochodów ciężarowych.

Sprawdziłem to i faktycznie mamy w Polsce cały zestaw przepisów dotyczący wymiarowych kojców lub stanowisk dla zwierząt hodowlanych. Na przykład dorosły samiec owcy musi mieć do dyspozycji minimum 3 m2 przestrzeni, podczas gdy dorosły koń, w zależności od wzrostu, powinien dostać stanowisko o powierzchni 6 m2 lub 9 m2. I wiecie co? Jak człowiek sobie wyliczy ile wynosi przeciętnej przestrzeń dachowej kabiny sypialnej do samochodu dostawczego, okazuje się, że samiec owcy ma do dyspozycji więcej przestrzeni niż polski busiarz – ten ostatni może liczyć na jakieś jakieś 2,5 m2, nie mówiąc już o fakcie, że owca na swoich 3 m2 się wyprostuje, a kierowca lekkiej ciężarówki w kabinie ledwo siądzie. A co z kierowcami tych „dorosłych” ciężarówek, wyposażonych w największe kabiny na rynku? No cóż, okazuje się, że kierowcy tych pojazdów mogą zazdrościć nawet najmniejszym koniom, wysokim w kłębie do 147 cm, bo przecież szoferki ciężarówek są szerokie na maksymalnie 2,5 metra, a pod względem długości mają jeszcze mniej. Robimy mnożenie na przykład 2,5 x 2,3 metra i okazuje się, że nawet po wyrzuceniu deski rozdzielczej, łóżek i wszystkich schowków nigdy nie osiągnęlibyśmy 6 m2 podłogi. Nie mówiąc już o fakcie, że koń po całych 6 m2 może swobodnie chodzić, zaś kierowca w większości przypadków wyprostuje się tylko między fotelami.

I oczywiście nie można winić za to producentów, bo to przecież nie oni są tutaj od wyznaczania norm. Ich zadaniem jest zbudować ciężarówkę tudzież kabinę sypialną, która znajdzie możliwie wielu nabywców i przyniesie w ten sposób odpowiedni zysk. Wina leży po stronie polityków, którzy potrafią określić wymagania dotyczące krzywizny bananów, a nie potrafią zauważyć, że setki tysięcy osób żyją na co dzień na naprawdę niewielkiej przestrzeni. Zwłaszcza, że na dorzucenie dodatkowych kilkudziesięciu centymetrów długości do bardziej aerodynamicznych naczep oraz wzbogacenie ciężarówek o aerodynamiczne przody (info TUTAJ) jakoś znalazło się miejsce…

Na zdjęciu: wnętrze popularnego „kurnika”, jednego z większych na rynku