Wrażenia z jazdy miejskim DAF-em CF 340, z 11-litrowym silnikiem i dzienną, trzyosobową kabiną

W czasie gdy rynek samochodów długodystansowych zaczyna uchodzić za przepełniony, producenci z coraz większym zainteresowaniem spoglądają na klientów lokalnych. W przypadku DAF-a ofertą dla takich firm jest przede wszystkim model CF. Sprawdźmy więc jakim takim CF-em jeździ się właśnie w ruchu lokalnym, na przykładzie egzemplarza do zbiórki odpadów.

Nie da się ukryć, że kabina modelu CF do najmłodszych już nie należy. Po raz pierwszy zaprezentowano ją w 1992 roku, czyli 27 lat temu. W międzyczasie przeprowadzono oczywiście modernizacje, lecz podobieństwa do poprzednika widać już na pierwszy rzut oka. Czy natomiast da się to wyczuć także we wnętrzu?

Pozycja za kierownicą okazuje się jak najbardziej poprawna. Testowy samochód wyposażono w fotel typu „Luxury Air” i w pełni zasługuje on na swoją nazwę. Ogólne otoczenie miejsca kierowcy składa się z elementów prostych w obsłudze, a wszystko sprawia też wrażenie solidnie wykonanego. Rzeczą typową dla CF-a są ramki ograniczające boczne szyby, lecz na szczęście nie ograniczają one widoczności w lustrach.

Mile zaskakuje też kwestia przestrzeni. Choć kabina jest wąska, nie ma tutaj wrażenia siedzenia na boczku drzwiowym. Nie brakuje miejsca ani za fotelem, ani na prawą stopę, ani na kolana. Owszem, tunel jest wysoki, lecz w tak nisko zawieszonej kabinie z pełnowymiarowym silnikiem to po prostu nie do uniknięcia. Wąska konstrukcja kabiny poszła też w parze z wygodnie ustawionymi, schodkowymi stopniami.

Są jednak pewne ergonomiczne błędy, które w ruchu miejskim będą szczególnie doskwierały. W mieście bardzo irytowało mnie umiejscowienie dźwigni hamulca ręcznego. Jest ona tak daleko od fotela, że wymaga oderwania pleców od oparcia. Opisywany CF nie miał żadnego bezpiecznego miejsca na kubek lub niewielki termos. Przy wsiadaniu doskwierała zaś możliwość złożenia kierownicy całkowicie na pionowo.

Zwróciłem też uwagę na pewien powiew klasyki, w postaci popielniczek niczym z lat 90-tych. Pierwsza z nich, naprawdę ogromna, znajduje się na środku deski rozdzielczej. Kolejne dwie umieszczono w podstawie dodatkowego fotela, zainstalowanego z myślą o załodze do zbiórki odpadów.

Kierownica w pozycji do wychodzenia:

Skoro już o tym mowa, warto opisać sam środkowy fotel. Jego wykonanie i wygoda mile zaskakiwały, nie odbiegając od fotela umieszczonego przy prawych drzwiach. Pomimo bardzo wysokiego umiejscowienia, 1,9-metrowy pasażer nie będzie też uderzał głową o sufit. Za to problem robi się z miejscem na stopy, jako że tuż przed fotelem mamy kuwetę na dokumenty. Nie ma więc innego wyboru i stopy trzeba trzymać w jej wnętrzu.

Co podobało mi się w tej ciężarówce najbardziej, to charakterystyka układu napędowego. Model CF 340 wyposażony jest w 340-konny wariant 11-litrowego silnika. Można więc powiedzieć, że to jednostka niewysilona, a to niesie ze sobą wyraźne korzyści. Silnik świetnie reaguje na pedał gazu i sprawnie przyspiesza także od niższych obrotów. W trzyosiowej, 26-tonowej „solówce” niczego więcej nie potrzeba.

Swoją drogą, silnikowa oferta CF-a jest bardzo ciekawa. Można w niej bowiem znaleźć wersję o niewielkiej mocy, ale za to słusznych rozmiarach i szerokim zakresie użytecznych obrotów. To wariant CF 300, który swoje 300 KM generuje również z 10,8 litra pojemności. Choć z drugiej strony, dostępne są też wersje z jednostką 6,7-litrową, o mocowych oznaczeniach 230, 260, 290 oraz 320.

Wracając do opisywanego egzemplarza – uzupełnieniem 340-konnego silnika była 12-biegowa, zautomatyzowana skrzynia typu Traxon oraz tylny most o przełożeniu 4.10. Skrzynia dobrze radziła sobie w ruchu miejskim, nie odnotowując momentów zawieszenia. DAF twierdzi, że jej oprogramowanie przygotowano specjalnie z myślą o użytku komunalnym i faktycznie da się to wyczuć. Nie przeszkadzała nawet konieczność wyłączania trybu „ECO” przy manualnych zmianach. Gdy bowiem już raz go wyłączyliśmy, pozostawał on nieaktywny przez stosunkowo długi czas.

Za dodatkową siłę hamowania odpowiadał hamulec silnikowy o nietypowym sterowaniu. Działał on tylko jednostopniowo, a po uruchomieniu jego wajcha natychmiast wracała do pozycji wyjściowej. By hamulec wówczas wyłączyć, trzeba było pociągnąć ją do góry. Wymaga to pewnego przyzwyczajenia, tym bardziej, że hamulec zawsze osiąga maksymalną siłę. Sama siła nie budziła za to wątpliwości.

Co typowe dla mniejszych kabin, nadwozie zostało zawieszone w sposób mechaniczny. Ponadto na resorach bazowało przednie zawieszenie. Niemniej samochód wydawał się wystarczająco komfortowy, także na dziurawych drogach. Dało się też zauważyć doskonałą zwrotność, wynikającą z połączenia 3,8-metrowego rozstawu osi oraz dodatkowo skrętnej osi wleczonej.  Negatywnie trzeba się za to wypowiedzieć o sterowaniu. Miejski CF miał równie ciężko pracujący układ kierowniczy, co długodystansowe XF-y. Sama kierownica była też bardzo duża. Przy częstym manewrowaniu dawało się to we znaki, wymagając więcej wysiłku, niż w autach konkurencji.

W kwestii zabudowy, opisywany egzemplarz otrzymał nadwozie marki Ekocel, model Medium XLS. Łącznie z samochodem masa własna wynosiła 14,9 tony, przy nieco ponad 11 tonach ładowności. Elementem zabudowy była też tylna kamera marki Brigade, umieszczona przy dachu i dająca dobry wgląd w sytuację za samochodem. Mogła ona pozostać włączona także w czasie jazdy do przodu.

Jak natomiast mogę podsumować swoje subiektywne wrażenia? Opisywany DAF CF 340 doskonale wpisał się w ogólny wizerunek całej marki. Sprawiał wrażenie typowego woła roboczego, łącząc to z całkiem niezłym komfortem jazdy i udanym układem napędowym. CF oferował więc po prostu to, co trzeba. Z drugiej strony, nie brakowało ergonomicznych niedociągnięć, a żaden z elementów pojazdu nie zasługiwał na miano szczególnego udogodnienia.

Dodatkowe zdjęcia: