Kierowcy cystern mają dzisiaj na Ukrainie pełne ręce roboty. W obliczu trwającej wojny, ich pojazdy muszą zastąpić rurociągi lub statki, sprowadzając do kraju niezbędne dostawy oleju napędowego oraz gazu. I choć trwające przy tym ostrzały dostarczają wystarczającej ilości zagrożeń, nadal zdarzają się też bardziej codzienne wypadki, jak utrata panowania nad pojazdem.
Do takiego właśnie zdarzenia doszło w miniony wtorek, pod miejscowością Borodianka, na zachód od Kijowa. Panowanie nad kierownicą stracił tam kierowca pięcioosiowego zestawu, przewożącego ładunek gazu ziemnego. Jego ciężarówka zjechała na lewo od drogi, stoczyła się ze skarpy i wpadła do rzeki, a kompletna kabina pojazdu znalazła się niestety pod wodą.
Gdy na miejscu zebrali się pierwsi świadkowie, wokół pojazdu nie zastano kierowcy. Wszystko wskazywało więc na to, że pozostał on w zatopionej kabinie. Co więcej, przybyłe na miejsce służby ratunkowe nie miały możliwości dostania się do ciężarówki. Wraz ze świadkami zorganizowano więc jak najszybszą akcję wyciągania pojazdu, korzystając z tych pojazdów, które były akurat dostępne pod ręką.
Najpierw trzeba było pozbyć się przyczepy, odcinając w niej dyszel i wciągając pojazd z powrotem na drogę. Dokonano tego wspólnymi siłami wozu ratowniczo-gaśniczego marki MAZ, przypadkowego Mercedesa Actrosa z cysterną paliwową, a nawet lekkiego, strażackiego pickupa. W międzyczasie na miejsce dojechał też cywilny żuraw samobieżny, mało u nas znanej, chińskiej marki Sany. Tę maszynę od razu podpięto do zatopionej ciężarówki, by uniknąć jej dalszego zsuwania i przygotować ją do wyciągania.
Niestety, w momencie publikowania strażackiego komunikatu akcji ratunkowej nadal nie udało się ukończyć i los kierowcy pozostawał nieznany. Również do dzisiaj nie pojawiła się żadna aktualizacja w tym temacie, ale sądząc po czasie przebywania pojazdu pod wodą, na jakiekolwiek pozytywne scenariusze nie było już tutaj miejsca.
Nagranie z miejsca zdarzenia:
