Transportowa patologia w pigułce: porzucone ciężarówki i wschodni kierowcy bez wypłat

Fot. LaMeuse

Co to jest ta cała transportowa patologia?

Nie wiesz? Dobra, to opowiem Ci jedną historię, która jest doskonałym przykładem.

Była sobie pewna firma z litewskiego miasta Šiauliai. Przedsiębiorstwo działało już od 1992 roku, ale do transportu weszło dopiero w 2013 roku, na fali sukcesu wielu innych litewskich przewoźników. Firma skupiała się przy tym na trasach po Europie Zachodniej, pracując dla zachodnich zleceniodawców. By natomiast koszty były niższe, sięgnięto po białoruskich kierowców, którzy godzili się na bardzo długie wyjazdy w trasy.

W pewnym momencie firma przestała Białorusinom płacić. Najwyraźniej przestało też wystarczać pieniędzy na utrzymanie ciężarówek. Gdy więc w lipcu bieżącego roku cztery firmowe zestawy trafiły na belgijską policję, następstwa kontroli okazały się wyjątkowo poważne. Belgowie jak to Belgowie, przetrzepali wszystkie cztery transporty pod kątem socjalnego dumpingu, czyli psucia rynku kosztem pracowników. Choć trzeba przyznać, że w tym przypadku policjanci mieli wyjątkowo łatwe zadanie. Wystarczyło tak naprawdę porozmawiać z kierowcami i obejrzeć ciężarówki, by już mieć pełen obraz.

Białoruscy kierowcy skarżyli się, że już od dwóch miesięcy czekają na zaległe wypłaty. Jednocześnie pozostawali w trasie od nawet dziewięciu nieprzerwanych tygodni. Oznaczało to nie tylko problem z utrzymaniem się bez wynagrodzeń, ale też było po prostu nielegalne. W końcu Pakiet Mobilności wprowadził obowiązek ściągania kierowcy do kraju co osiem tygodni lub przynajmniej proponowania mu takiej powrotu (więcej o tym tutaj). Same ciężarówki były też niesprawne, włącznie z uszkodzeniami skrzyni biegów, niesprawnym wtryskiem AdBlue, nadmiernie zużytymi hamulcami, czy wyeksploatowanymi oponami.

W typowy dla siebie sposób, Belgowie podjęli decyzję o tymczasowej konfiskacie wszystkich czterech zestawów. W sprawę zaangażowano też belgijski związek zawodowy kierowców, a nawet ogólnoeuropejskie stowarzyszenie takich związków. Samochody miały zostać zwrócone po wypłaceniu kierowcom należnych wynagrodzeń, pokryciu belgijskich kar i kosztów administracyjnych, a także wykonaniu niezbędnych napraw. Koszty te określono na odpowiednio 10,4 tys. euro (wynagrodzenia), 13 tys. euro (kary) oraz około 6-7 tys. euro (naprawy). Łącznie mniej więcej 30 tys. euro.

W przypadku kierowców sprawa szybko została rozwiązana. Cztery dni po konfiskacie pojazdów pieniądze zostały przelane, a krótko później mężczyźni wrócili na Białoruś. Stamtąd zapewne będą szukali kolejnego pracodawcy. Za to pieniądze na kary nigdy się nie pojawiły. Nigdy nie zorganizowano też wymaganych napraw. Jak więc donosił w ubiegłym tygodniu lokalny, belgijski dziennik „LaMeuse”, niemal miesiąc po konfiskacie wszystkie cztery ciągniki oraz trzy naczepy stały na terenie wyznaczonym przez policję. Nikt nigdy nawet nie próbował ich odzyskać i pojazdy zostały najwyraźniej porzucone.

Tutaj trzeba zaznaczyć, że ów litewski przewoźnik nie był wielką i bogatą firmą. Posiadał jedynie 25 zestawów, a przynajmniej tak wynikało z oficjalnej, litewskiej bazy danych. W tej sytuacji wyeliminowanie czterech zestawów oznaczało utratę jednej szóstej floty. Co więcej, mowa była o sprzęcie wartym znacznie więcej niż wspomniane koszty kar oraz napraw. Wśród zatrzymanych pojazdów były bowiem ciągniki siodłowe DAF XF105 z końca produkcji, a także Mercedes-Benz Actros „MP4”. Jak to więc możliwe, że przewoźnik postanowił odpuścić sobie odzyskanie ciężarówek? Belgowie sami się nad tym zastanawiają. Podejrzewają już nawet, że w międzyczasie firma zniknęła z rynku, choć nie ma oficjalnej informacji o jej zamknięciu.

A na koniec pojawia się jeszcze historia jednej z naczep. Na policyjnym terenie stoją tylko trzy takie pojazdy, gdyż czwarty okazał się należeć do zleceniodawcy przewoźnika. Skąd natomiast pochodził ten zleceniodawca? Oczywiście z bogatego kraju „starej” Unii Europejskiej, oficjalnie brzydzącego się socjalnym dumpingiem w transporcie. Konkretnie chodziło tutaj o dużą i znaną firmę z Austrii, która szybko postarała się od odzyskanie naczepy. Wysłano po nią inny ciągnik, by dostarczył on na rozładunek znajdujący się w środku towar.