Dwa ciągniki siodłowe marki DAF uległy zniszczeniu jeszcze przed dotarciem do odbiorcy. Zdążyły odjechać na ledwie 140 kilometrów od fabryki, gdy zahaczyły o inną ciężarówkę, stojącą na pasie awaryjnym niemieckiej autostrady A4.
Do zdarzenia doszło we wtorek, krótko przed godziną 15, gdy MAN TGL z polskiej firmy transportowej uległ awarii nieopodal węzła Merzenich, między Aachen a Kolonią. Kierowca zjechał wówczas na pas awaryjny, ale lewe tylne koła zatrzymał jeszcze na ciągłej linii. Tym samym tylny zwis zabudowy, wraz z windą rozładunkową, wystawał częściowo na pas ruchu.
Tymczasem autostradą nadjechał DAF CF z zabudową do przewozu ciężarówek. Zestaw ten transportował trzy fabrycznie nowe ciągniki DAF XG, a jego kierowca niestety nie zdołał dostrzec stojącego MAN-a. W efekcie dwa z transportowanych ciągników zahaczyły o wspomnianą zabudowę z windą, powodując rozległe straty.
Zacznijmy od tego, że kierowca MAN-a został przy uderzeniu ranny. Nie były to obrażenia zagrażające życiu, ale mężczyzna i tak wymagał transportu do szpitala. Jego ciężarówka została też mocno zniszczona, włącznie z wygięciem platformy windy, złamaniem konstrukcji dachu i oderwaniem tylnego portalu od podłogi.
Jeśli natomiast chodzi o nowe ciągniki, to ich poszycia zostały dosłownie rozprute. Uszkodzeniu uległy też koła i zbiornik paliwa, a ostatnia z kabin, jadąca tyłem do kierunku ruchu, otworzyła się wręcz na ramie i odpadła na jezdnię. Była tak ciągnięta przez około 200 metrów, do czasu zatrzymania zestawu.
Kto natomiast poniesie tutaj odpowiedzialność? Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Doniesienia z miejsca wypadku nie wspominają bowiem o ukaraniu żadnego z kierowców, a jedynie mówią o wszczęciu policyjnego śledztwa, które zbada wszelkie okoliczności i dopiero na ich postawie ustali winnego. Co więcej, wina może wręcz leżeć po obu stronach, co pokazuje pewien przykład z przeszłości.
Ta przykładowa sprawa miała miejsce w 2019 roku, na austriackiej autostradzie A12, gdy ciężarówka zatrzymała się na pasie awaryjnym, a lewy tylny narożnik jej naczepy bardzo mocno wystawał na pas ruchu. Właśnie na ten narożnik najechało auto osobowe, a jego 49-letni kierowca poniósł niestety śmierć na miejscu. Kierującego ciężarówką oskarżono wówczas o nieumyślne spowodowanie śmierci, w związku z zatrzymaniem pojazdu w niewłaściwy sposób. W czasie procesu sąd uznał też mężczyznę za winnego, ale nałożył na niego jedynie 800 euro grzywny. Ten niski wyrok tłumaczono faktem, że wina leżała tutaj właśnie po obu stronach, z wyraźnym przyczynieniem się do wypadku przez kierowcę osobówki.
Więcej zdjęć z wtorkowego wypadku (do przełączania strzałkami):
Wyświetl ten post na Instagramie