Zaraz upłynie sześć lat, od kiedy Tesla Semi miała swoją uroczystą premierę, a producent zaczął zbierać od przewoźników przedpłaty. Mimo to produkcja seryjna nadal się nie rozpoczęła, na drogi wyjechało ledwie kilkadziesiąt egzemplarzy, a jakiekolwiek większe dostawy nieustannie są przekładane, obecnie na koniec 2024 roku. Jak się jednak okazuje, to nie jedyne rozczarowanie, które może tutaj spotkać klientów. Amerykańscy eksperci postanowili bowiem przebadać zasięg modelu Semi, dochodząc do bardzo ciekawych danych.
Oficjalnym testem zajęła się organizacja o nazwie North American Council for Freight Efficiency (NACFE), czyli Północnoamerykańska Rada Efektywności Transportu. Udało jej się uzyskać dostęp do przedseryjnych egzemplarzy modelu Semi, by przez 18 dni rygorystycznie sprawdzać je pod kątem rzeczywistego zasięgu. Pojazdy mają przy tym jeździć z naczepami oraz ładunkiem, osiągając do 37,2 tony masy całkowitej zestawów (tyle wynosi amerykańskie DMC). Wszystko ma odbywać się w rzeczywistym ruchu, w okolicach miasta Sacramento w Kalifornii, leżącego w dolinie między dwoma pasmami górskimi.
Jak na razie NACFE podało wyniki z trzech testowych przejazdów, wykonanych w większości lub całkowicie po autostradach, z prędkościami przelotowymi do 62 mph (99 km/h). W pierwszym z przejazdów Tesla Semi pokonała 472 kilometrów i zjechała do bazy z 21-procentowym naładowaniem baterii. W drugim pojazd osiągnął przebieg 536 kilometrów, a akumulatory nadal oferowały 17 procent naładowania. Za to w trzecim przejeździe baterie wykorzystano niemalże do końca. Ciężarówka przejechała bez ładowania 603 kilometry i zjechała na bazę z zapasem energii wynoszącym około 1,7 procenta.
Jeśli podobne wyniki zostaną uzyskane w kolejnych testach, wniosek będzie bardzo prosty – maksymalny zasięg Tesli Semi z załadowaną naczepą to nieco ponad 600 kilometrów na jednym ładowaniu. Tymczasem oficjalne zapowiedzi producenta, podawane już od premiery, a więc od 2017 roku, mówiły o maksymalnym zasięgu 800 kilometrów na jednym ładowaniu. Obietnice były więc o niemal 200 kilometrów większe niż wyniki osiągnięte przez NACFE.
Inna sprawa, że te producenckie obietnice już od dłuższego czasu wydawały się delikatnie mówiąc podejrzane. Żeby bowiem naprawdę osiągnąć zakładane 800 kilometrów zasięgu, Tesla Semi musiałaby mieć naprawdę gigantyczne, bardzo ciężkie baterie, o pojemności maksymalnej rzędu 1000-1100 kWh (by uzyskać 800 kWh pojemności użytecznej). Tymczasem kilka miesięcy temu pojawiła się informacja, że pojazd otrzyma baterie o pojemności maksymalnej 800 kWh (czyli około 600 kWh pojemności użytecznej).