Nakaz zjechania na lewo, gdy coś stoi na pasie awaryjnym – tak to może działać

Regularnie słyszymy o zdarzeniach, w których ktoś najeżdża na pojazd stojący na pasie awaryjnym lub nawet potrąca znajdującą się przy nim osobę. Szczególnie dużym problemem jest to zwłaszcza na polskich drogach ekspresowych, gdzie pasy awaryjne zostały zawężone do jedynie 2,5 metra i po prostu nie mieszczą pełnowymiarowych ciężarówek.

Bezpośrednie przyczyny takich zdarzeń potrafią być oczywiście bardzo różne. Jest jednak pewien problem, który niewątpliwie odgrywa tutaj stałą rolę. To nadal powszechnie występujący wśród kierowców brak nawyku, by zawsze na widok zatrzymanego pojazdu zjechać na lewy pas ruchu. To zaś o tyle istotne, że zjechanie na lewo nie tylko pozwala zachować odstęp, ale też odsłania niebezpieczne miejsce, ułatwiając dostrzeżenie go kierowcom jadącym z tyłu. Ma to znaczenie zwłaszcza w przypadku ciężarówek, gdzie osoba podążająca za innym zestawem tak naprawdę nie ma żadnego widoku na pobocze.

Oczywiście trzeba przyznać, że to zjechanie na lewy pas często nie jest sprawą prostą. W Polsce szczególnie odczujemy to od początku lipca bieżącego roku, gdy wprowadzono napisany na przysłowiowym kolanie, powszechny zakaz wyprzedzania dla ciężarówek na wszystkich autostradach i drogach ekspresowych o dwóch pasach ruchu. Od tamtego czasu wielu kierowców aut osobowych czuje się uprawnionych, by zablokować każdą ciężarówkę z włączonym lewym kierunkowskazem.

Dosyć jednak narzekania, gdyż ten tekst miał na celu pokazać pozytywny przykład. Dlatego przyjrzymy się teraz zasadzie, która już od lat obowiązuje w Stanach Zjednoczonych, następnie została wprowadzona w Kanadzie, a od niedawna można ją spotkać także w pierwszym kraju europejskim. Amerykanie nazywają to „Move over law”, czyli „Przepis zjeżdżania na bok”, a wszystko polega na tym, że kierowcy mają obowiązek zjeżdżania na lewy pas w przypadku dostrzeżenia zatrzymanego pojazdu na poboczu.

Instrukcja dla kierowców ze stanu Wisconsin:

Pierwszy „Przepis zjeżdżania na bok” pojawił się w amerykańskim stanie Karolina Południowa, w 1996 roku. Nakazał on wówczas utrzymywanie co najmniej jednego pasa odstępu od pojazdów stojących z włączonym oświetleniem ostrzegawczym. A że nowa zasada szybko dowiodła swojej słuszności, w ciągu kolejnych 16 lat przyjęło ją aż 49 z wszystkich 50 amerykańskich stanów. Co więcej, w międzyczasie „Przepis zjeżdżania na bok” był wielokrotnie zaostrzany. Początkowo dotyczył on zatrzymanych radiowozów, wozów strażackich lub karetek, ale z czasem zaczęto obejmować nim przejeżdżanie obok wszystkich aut z włączonymi światłami awaryjnymi. Pojawiły się też stany, które dopuściły możliwość pozostania na swoim pasie, ale tylko pod warunkiem bardzo znacznego zwolnienia. Dla przykładu, na Florydzie trzeba ograniczyć prędkość o co najmniej 20 mph, czyli 32 km/h. Jeśli natomiast chodzi o potencjalne kary, to na przykład w Kalifornii za złamanie nakazu zapłacimy do 1000 dolarów, a w stanie Tennessee grozi za to nawet 30 dni aresztu.

Jak już wspomniałem, powyższy pomysł z czasem zaczął zadomawiać się także w Kanadzie. W 2015 roku wprowadził go między innymi Quebec, czyli największa prowincja w kraju, zdominowana przez ludność francuskojęzyczną. Stamtąd wiodła więc prosta droga do Francji, która stała się pierwszym krajem wprowadzającym omawianą zasadę w Europie. „Przepis zjeżdżania na bok” obwieszczono tam we wrześniu 2018 roku, w dekrecie ministerstwa spraw wewnętrznych. W przypadku dostrzeżenia dowolnego samochodu na pasie awaryjnym, stojącego lub poruszającego się z bardzo niską prędkością, nakazuje on znaczne zwolnienie i zjechanie na lewo, by zachować wolny pas odstępu. Ewentualnie, gdy lewy pas będzie całkowicie zajęty, kierowca musi dojechać do skrajnie lewej części swojego pasa i znacząco zwolnić. Kto natomiast tego nie zrobi, ten może liczyć się z mandatem karnym na co najmniej 135 euro. Inna sprawa, że badania wykazują powszechną nieznajomość tego przepisu wśród lokalnych kierowców. Według badania przeprowadzonego w 2020 roku, a więc po upływie dwóch lat, 27 procent Francuzów nadal nigdy o tym nie słyszało.