„Solidarność” chce odwrócenia systemu wynagradzania kierowców i nie cofnie się nawet przed strajkiem

parking_ciezarowki_polska

Wraz z rozwiązaniem kwestii ryczałtów za nocleg, polscy kierowcy ciężarówek mają zostać objęci nowymi zasadami wynagradzania. Problem jednak w tym, że w branży cały czas brakuje porozumienia, przewoźnicy oraz kierowcy mają zupełnie inne oczekiwania, a zamiast dojścia do kompromisu dochodzimy do widma strajku.

Krajowa Sekcja Transportu Drogowego NSZZ „Solidarność”, czyli jedna z trzech zasadniczych stron całej sytuacji (obok przewoźników i rządu), oczekuje odwrócenia stosunku podstawy wynagrodzenia do nieopodatkowanych dodatków. Dzisiaj mamy około 25 proc. podstawy wynagrodzenia oraz około 75 proc. dodatków. „Solidarność” chciałaby natomiast uczynić z wynagrodzenia aż 75 proc. dochodu, dodając do tego 25 proc. z okrojonych dodatków. Wszystko w oparciu o branżową płacę minimalną, w pełni uwzględniającą specyfikę pracy kierowców. Dla przykładu:

Obecnie: 1500 zł wynagrodzenia netto + 4500 zł dodatków

Oczekiwania: 4500 zł wynagrodzenia netto + 1500 zł dodatków

W takim układzie kierowcy mieliby mieć wyższe składki na ubezpieczenie społeczne, co oznaczałoby przede wszystkim wyższe emerytury oraz lepiej płatne urlopy. Z drugiej jednak strony znacznie podniosłoby to koszty ich zatrudnienia, właśnie o wysokość tych składek. Dlatego też przewoźnicy nie chcą na taki układ przystać i nalegają na pozostanie przy stosunku dotychczasowy (25 i 75 proc.). I dlatego też „Solidarność” zaczyna mówić tutaj o strajku… Jeśli bowiem 14 lipca, a więc na kolejnym spotkaniu przewoźników, kierowców oraz rządu, nie dojdzie do porozumienia, związek zawodowy ma przejść do akcji protestacyjnej. Jak podaje „Solidarność” na swojej stronie internetowej, jednym z jej elementów może być właśnie strajk.

Pełen komentarz Przewodniczącego Rady KSTD NSZZ „Solidarność”, znajdziecie tutaj.