Semafor na przedniej szybie ciężarówki, jako skuteczniejsza forma kontrolki

Komunikaty na coraz większych i coraz liczniejszych ekranach, brzęczyki ze słynnym „tidin, tidin, tidin”, samokręcące się kierownice, automatyczne hamowania, a w skrajnym przypadku też tryby serwisowe – tak dzisiaj wygląda komunikowanie się samochodu z jego kierowcą. A teraz, w ramach szybkiej, historycznej ciekawostki, zaprezentuję Wam taką „komunikację” sprzed czasu jakichkolwiek ekranów. Będzie to rozwiązanie z lat 50-tych lub 60-tych, uwiecznione w kabinie dawnej, amerykańskiej ciężarówki.

Podobnie jak dzisiejsze pojazdy, samochód ten był już wyposażony w pneumatyczny układ hamulcowy. Inaczej jednak niż dzisiaj, z miejsca mógł ruszyć także przy skrajnie niskim ciśnieniu w układzie. Jeśli więc kierowca nie zdał sobie sprawy z tego niedoboru, mógł znaleźć się w skrajnie niebezpiecznej sytuacji. Dlatego też amerykańscy producenci zaczęli montować w kabinie czerwone semafory, bezpośrednio podłączane do układu pneumatycznego. Gdy tylko ciśnienie w układzie stawało się zbyt niskie, czerwony semafor opadał, pojawiając się tuż przed twarzą kierowcy. Gdy natomiast ciśnienie się podnosiło, semafor automatycznie podnosił się do góry i dawał w ten sposób sygnał do odjazdu. Niczym na kolei!

Fot. Rvannatta, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons