Rower złamał zakaz jazdy prosto, ale to kierowcę oskarża się o zabójstwo

Wypadki z udziałem ciężarówek i rowerów to temat, który niemal nie schodzi z niemieckich nagłówków. Przy okazji pojawiła się zaś pewna historia ze stycznia, objawiająca tragizm całej sytuacji od strony kierowców zawodowych.

Omawiany wypadek miał miejsce 30 stycznia, przy moście Magdeburger Brücke w Hamburgu. Skręcający w prawo MAN TGX z naczepą-wywrotką potrącił wówczas młodą matkę, jadącą odebrać swoje dziecko z przedszkola. 34-latka niestety zginęła pod kołami zestawu, a sprawa obiła się bardzo szerokim echem w niemieckich mediach. Organizacja ADFC, lobbująca na rzecz praw rowerzystów, mówiła o „kolejnym kierowcy ciężarówki, który zabił rowerzystkę”. Pisano o zaskoczeniu, jakim dla ofiary musiała być skręcająca ciężarówka i domagano się reorganizacji ruchu ciężarówek na wszystkich skrzyżowaniach w mieście. Członkowie ADFC przygotowali też głośny protest, kładąc się na ruchliwym skrzyżowaniu, by symbolizować osoby potrącone przez ciężarówki. A wszystko to pomimo faktu, że tym razem to rowerzystka wyraźnie złamała przepisy…

Zdjęcie z miejsca zdarzenia, a przy okazji też posty oskarażające kierowcę:

Zdjęcie nakazu skrętu w prawo, wykonane krótko po wypadku:

Fot. Eurotransport.de / SAT1 Regional

Jak się okazało, 56-letni kierowca MAN-a skręcał na skrzyżowaniu w prawo, gdyż znajdował się tam znak nakazu, zmuszający do wykonania takiego manewru, z uwagi na trwającą akurat przebudowę. Co więcej, przy znaku nie było żadnej tablicy z wyjątkiem dla jednośladów, więc również i rower powinien był zastosować się do nakazu, wykonując manewr skrętu w prawo. Tymczasem rowerzystka pojechała w momencie zdarzenia prosto, co miała zresztą czynić każdego dnia, jako że była to jej stała trasa do wspomnianego przedszkola. Mówiąc więc krótko, rower złamał przepisy i tylko dlatego znalazł się na kursie kolizyjnym z ciężarówką, wpadając pod koła ciągnika siodłowego. Kierowca mógł się zaś zupełnie nie spodziewać, że ktokolwiek będzie próbował jechać na tym skrzyżowaniu prosto.

ADFC w ogóle się do tego faktu nie odniosło. Nie mówiły też o tym lokalne media, skupiając się na historii o „kolejnym kierowcy ciężarówki, który zabił rowerzystkę”. Dopiero niemieckim portal transportowy „Eurotransport.de” postanowił nagłośnić problem, potwierdzając na policji, że znak nakazu stał w tym miejscu także w momencie wystąpienia wypadku. Niemniej gdy branżowi dziennikarze poprosili o komentarz prawnika, nie padły przy tym żadne dobre informacje dla kierowcy ciężarówki. Adwokat wyraził bowiem przekonanie, że kierowca i tak może zostać oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci, nawet w obliczu tak wyraźnego złamania przepisów przez rower.

Dlaczego? Po pierwsze, już sama obecność ścieżki rowerowej ma stawiać kierowcę na przegranej pozycji, gdyż sądy oczekują zachowywania przy takich ścieżkach większej ostrożności. Po drugie, kierowcę łatwo oskarżyć o zbyt szybką jazdę, jako że ciężarówka skręcająca w prawo w niemieckim terenie zabudowanym nie może przekroczyć „tempa marszu” (w praktyce to około 4-7 km/h, co jest wręcz trudne do dotrzymania). Trzecia sprawa to natomiast fakt, że odpowiedzialność kierowcy mocno zależy w takich przypadkach od ustawienia roweru na jezdni. Jeśli znajdował się on w miejscu, które dało się dostrzec z kabiny, na przykład w lusterku, fakt jego niedostrzeżenia od razu zostanie uznany za zaniedbanie po stronie kierowcy.

Na koniec dodam, że tuż po wypadku 56-letni kierowca musiał zostać otoczony opieką psychologiczną. Gdy bowiem zauważył on zaistniałą tragedię, miał znajdować się w naprawdę poważnym szoku.