Przewoźnik zgłosił zaginięcie kierowcy, a kierowca cały poniedziałek spędzał na piciu

Dobrze, że Prima Aprillis jest dopiero jutro, bo ktoś mógłby uznać tę historię za wyjątkowo nieśmieszny żart. A wszystko zaczęło się w bardzo poważny sposób, od zgłoszenia o zaginionym kierowcy ciężarówki.

Firma transportowa złożyła to zgłoszenie w poniedziałek rano. Przewoźnik twierdził, że od dłuższego czasu nie może skontaktować się z 35-letnim kierowcą, mężczyzna nie odpowiada na telefony, a jednocześnie nie rozpoczął poniedziałkowej pracy. Ustalono też, że pojazd miał wykonać trasę do miasta Heilbronn, ale najprawdopodobniej utknął w okolicach Norymbergii.

Poszukiwaniem ciężarówki zajęły się dwa motocyklowe patrole. Około godziny 13 funkcjonariusze znaleźli odpowiedni samochód, stojący na parkingu Frankenhöhe Nord, przy autostradzie A6, nieopodal miejscowości Ansbach. Szybko się też wyjaśniało dlaczego z kierowcą nie ma kontaktu – mężczyzna spał w kabinie i okazał się pijany.

Badanie alkomatem wskazało ponad 2 promile alkoholu, a mężczyzna ledwie utrzymywał się na nogach. Podkreślam, miało to miejsce w poniedziałek, około godziny 13. By natomiast kierowca nie wpadł na pomysł natychmiastowego kontynuowania trasy, odebrano mu kluczyki i nakazano postój aż do momentu pełnego wytrzeźwienia.

Na tym jednak  historia się nie skończyła. Kilka godzin później policja otrzymała bowiem kolejne zgłoszenie, tym razem pochodzące od przypadkowej osoby. Ktoś stwierdził, że na parkingu Frankenhöhe Nord znajduje się wyjątkowo mocno upojony kierowca ciężarówki. A że było poniedziałkowe popołudnie, istniały obawy, że będzie próbował on odjechać.

Gdy na miejsce dotarł patrol, okazał się to dokładnie ten sam kierowca, którego poszukiwano rano. I o więcej, choć mężczyzna był już poszukiwany przez przewoźnika, miał za sobą spotkanie z policją, a także odebrano mu kluczyki, postanowił pić dalej. Jak wskazało badanie alkomatem, stan jego upojenia zwiększył z ponad 2 do ponad 3 promili.

W tej sytuacji Niemcy postanowili nie przebierać w środkach. Z uwagi na stan zagrażający zdrowiu, kierowca musiał opuścić ciężarówkę i pojechać do szpitala na obserwację. Tymczasem przewoźnik musiał znaleźć dla niego zastępstwo.

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem, a policja nie podała żadnych szczegółów na temat pochodzenia firmy lub kierowcy.