Sytuacja w branży transportu samochodów przeszła z jednego ekstremum do drugiego. Jeszcze niedawno firmy dosłownie nie miały czego przewozić, w związku z pandemicznym zamknięciem fabryk i niedoborem układów scalonych. Dzisiaj natomiast to producenci nie mogą znaleźć przewoźników, a we flotach autotransporterów odnotowuje się rekordowe akcje… złomowania.
Powyższy obraz pojawił się w statystykach organizacji ECG, skupiającej europejskie firmy z branży transportu samochodów. Według jej wyliczeń, tylko sześciu największych przewoźników z tej branży zmniejszyło w ostatnim czasie floty o 27 procent. W praktyce oznaczało to wycofanie około 1500 ciężarówek, większość z nich poddając właśnie złomowaniu. Co więcej, kolejne 5-10 procent pojazdów pozostaje co prawda zarejestrowana, ale i tak nie wyjeżdża na trasy, gdyż po prostu nie ma kto ich obsadzić.
Wszystko to razem skutkuje sytuacją, w której obecne możliwości przewozowe są o około 30 procent mniejsze niż przed pandemią. Jednocześnie producenci samochodów wykazują coraz większe potrzeby, stopniowo wychodząc z problemów, które odnotowywali przez ostatnie 3 lata. Stąd więc bierze się sytuacja, w której zleceniodawcy nie mogą znaleźć przewoźników.
Według wyjaśnień ECG, cały problem ma swoje źródło na kilku płaszczyznach. Wskazuje się między innymi na fakt, że floty autotransporterów często są szczególnie zaawansowane wiekowo i stąd też wspomniane akcje oddawania ich na złomy. Poza tym produkcja samochodów nadal jest niestabilna, w związku czym producenci nie chcą oferować przewoźnikom stałych kontraktów, większej pewności zatrudnienia i klauzuli zabezpieczających przez wzrostami kosztów. Dopóki więc podejście zleceniodawców nie ulegnie powszechnej zmianie, inwestycje w nowe floty nadal będą odwlekane
A do tego dochodzi niedobór kierowców, który ma być w tej branży wyjątkowo poważnym problemem. Skoro nawet 10 procent ciężarówek stoi na placach, przez brak obsady, trudno się dziwić, że przewoźnicy nie dobierają nowych zestawów. Tym bardziej, że przygotowanie pracownika dla takiego pojazdu wymaga długotrwałego szkolenia. Choć z drugiej strony, trudno się też dziwić brakowi zainteresowania ze strony potencjalnych kierowców. Nie od dziś bowiem wiadomo, że prowadzenie autotransportera wiąże się ze szczególną odpowiedzialnością oraz z wyrzeczeniami w zakresie przestrzeni w kabinie. Może więc to właśnie teraz będziemy świadkami długo oczekiwanej rewolucji, w ramach której ciężarówki do przewozu aut otrzymają pełnowymiarowe, podwyższone nadwozia?