Polska premiera Iveco HD BEV – mnóstwo ciekawych rozwiązań oraz ogromne baterie

Iveco HD BEV, czyli w pełni elektryczny ciągnik z dalekobieżną kabiną, miało dzisiaj swoją oficjalną, polską premierę. Ciężarówka została odsłonięta w Łodzi, w czasie trwającego tam Kongresu Nowej Mobilności, a przy okazji można było zapoznać się z kilkoma naprawdę ciekawymi rozwiązaniami.

Premierowy egzemplarz dotarł do nas prosto z fabryki w niemieckim w Ulm i na pierwszy rzut oka nie odróżniał się od spalinowego S-Waya. Im jednak bliżej przyglądałem się tej konstrukcji, tym więcej znalazłem rozwiązań stworzonych specjalnie dla napędu elektrycznego. Model HD BEV – co jest skrótem od Heavy Duty Battery Electric Vehicle (ang. Ciężkiej Klasy pojazd Akumulatorowy) – otrzymał bowiem zupełnie nową architekturę całego układu napędowego. Wszystko po to, by w ciągniku siodłowym 4×2, mającym 4,02 metra rozstawu osi, dało się zamknąć największe baterie dostępne obecnie na rynku.

Baterie widziane od góry:Baterie widziane od dołu:

Widok po otwarciu przedniej maski:

Gniazdo ładowania ukryte za lewym spojlerem zakabinowym:

Przegląd tej nowej architektury, a więc w miejscu służącym oryginalnie za tunel silnika. Iveco HD BEV zostało tam bardzo gęsto zabudowane, kryjąc pod kabiną wszelkie możliwe elementy osprzętu, w tym na przykład niezwykle istotny moduł zarządzający temperaturą. Dzięki temu w dalszej części podwozia, między osiami, zwolniło się miejsce na aż dziewięć pakietów baterii. Są to akumulatory amerykańskiej marki Proterra, mające nowoczesną budowę niklowo-kadmową (czyli pozbawione rzadkiego litu) i osiągające użyteczną pojemność aż 738 kWh. Co też ciekawe, ta użyteczna pojemność ma być jedynie 5 procent mniejsza niż pojemność pełna. Jak na pojazd elektryczny to bardzo mały bufor, jako że w branży spotyka się nawet różnice 30-procentowe, mające zapewniać większą odporność na długotrwała eksploatację. Zapewne dlatego Iveco nie obiecuje tutaj baterii odpornych na ponad milionowe przebiegi. Zamiast tego włoska marka zapowiada użyteczność przez okres 7 lat lub dystans 700 tys. kilometrów.

Jak wspomniałem, te dziewięć baterii wypełnia całą przestrzeń między osiami. Trzy z nich wstawiono nawet między podłużnice, a więc w przestrzeń zajmowaną zwykle przez skrzynię biegów oraz wychodzący z niej wał. Coś takiego okazało się możliwe dzięki specyficznej konstrukcji silników, umożliwiającej całkowite wyeliminowanie układu przeniesienia napędu. Mowa tutaj o dwóch jednostkach należącej do Iveco marki FPT Industrial, które zawieszono bezpośrednio przy osi, dokładnie przed oraz za dyferencjałem. Każdy z tych silników ma zapewniać napęd z innym przełożeniem, spełniając przy tym dwie różne role. Pierwsza z jednostek, o wyższym przełożeniu, będzie odpowiadała za rozpędzanie lub pokonywanie wzniesień, druga natomiast, o niższym przełożeniu, będzie wykorzystywana w celu utrzymania stałej prędkości. W praktyce ma to pozwolić na utrzymanie efektywnych obrotów bez konieczności stosowania typowej skrzyni biegów. A skoro już o przyspieszaniu mowa, to kierowca ma mieć tutaj do dyspozycji aż 645 KM mocy stałej, co w praktyce zapowiada naprawdę świetną dynamikę.

Widok od góry na dyferencjał otoczony dwoma silnikami:

Widok od tyłu na drugi silnik:

Zwis tylny ramy:

Siodło:

Wszystkie wymienione powyżej rozwiązania miały na celu osiągnięcie jak największego zasięgu. Oficjalnie producent obiecuje przy tym 500 kilometrów na jednym ładowaniu, już dla w pełni obciążonego zestawu. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby były to obietnice dla ostrożności zaniżone, jako że elektryczne zestawy zwykle potrzebują około 100-110 kWh na 100 kilometrów. Z umiarkowanym ładunkiem i na niezbyt trudnej trasie zasięg może więc osiągnąć nawet „szóstkę” z przodu, a więc bardzo, bardzo dużo jak na tego typu pojazd. Poza tym Iveco HD BEV ma być przystosowane do bardzo szybkiego ładowania, z mocą 350 kW. W praktyce oznacza to przywrócenie 80 procent zasięgu w około 90 minut. Za to piętą achillesową tak dużych baterii okazuje się oczywiście ich masa własna Prezentowany na zdjęciach egzemplarz miał ważyć dokładnie 12 030 kilogramów, a więc w stosunku do diesli przybrał ponad 3 tony. Dlatego też Iveco ma nadzieję na realizację unijnego planu, jakim ma być powszechne podwyższenie DMC elektrycznych zestawów, z 40 do 44 ton.

Oglądając zdjęcia z premiery, wprawne oko może też dostrzec kilka dodatkowych ciekawostek. To między innymi bardzo długi oraz dosyć wysoki zwis tylny ramy, wyraźnie przeprojektowany względem spalinowych S-Wayów. To rzecz jak najbardziej nieprzypadkowa, jako że właśnie w tym zwisie ukryte zostały falowniki, odpowiedzialne za zarządzanie pracą układu elektrycznego. By natomiast taka konstrukcja nie uszkodziła się o naczepę, siodło premierowego egzemplarza wydawało się być umieszczone wyraźnie wyżej niż w konwencjonalnych pojazdach. Niemniej Iveco zapewnia, że egzemplarze dostarczane do klientów będą mogły ciągać pełnowymiarowe naczepy. Być może uda się to osiągnąć dzięki odpowiednim nastawom zawieszenia. Poza tym model HD BEV ma standardowo otrzymywać belkę ochronną montowaną przed siodłem, by przedni zwis naczepy nie uszkodził drogocennych baterii.

Nowy pulpit kierowcy:

Premierowa tabelka z danymi technicznymi:

Pierwsze egzemplarze Iveco HD BEV najprawdopodobniej trafią do Polski w styczniu przyszłego roku. Na początku będą to samochody demonstracyjne, a następnie mają się też rozpocząć dostawy do polskich klientów, którzy podpisali już nawet w czasie premiery pierwsze listy intencyjne. Mowa tutaj o firmach transportowych Don Trucking, Elmex Group, Padel Transport, Sol-Trans oraz Targor Truck. Ich kierowcy mogą się przy okazji szykować na nowe miejsca pracy, otoczone w modelu HD BEV dwoma wielkimi ekranami i mające nieco bardziej eleganckie wykończenie. Jeśli natomiast chodzi o plany bardziej długofalowe, to w ciągu najbliższych dwóch lat do gamy mają dołączyć podwozia pod zabudowy oraz obniżone ciągniki typu low deck.

Dla dociekliwych dodam, że omawiany pojazd był przygotowywany w ramach spółki z amerykańską firmą Nikola, będącą tak zwanym „start-upem” specjalizującym się w elektrycznych ciężarówkach. W maju bieżącego roku drogi Nikoli oraz Iveco zaczęły się jednak rozchodzić, jako że Iveco odkupiło wszystkie udziały w tej spółce. Dalszy rozwój obu marek ma więc już być niezależny. Niemniej obie firmy nadal mają prawo wzajemnie korzystać z dotychczasowych efektów tej współpracy.