Policja kontrolowała ciężarówkę na pasie awaryjnym S8, kolejny zestaw o nią zahaczył


Powyżej: nagranie prezentujące sytuację już po wypadku

Nie pamiętam ile razy już pisałem, że pasy awaryjne polskich dróg ekspresowych to wyjątkowo niebezpieczny bubel. Dzisiaj natomiast przekonali się o tym sami policjanci, w trakcie zdarzenia, które miało miejsce na warszawskim odcinku trasy S8.

Patrol „drogówki” zatrzymał do kontroli Mercedesa Actrosa z samowyładowcza naczepą. Funkcjonariusze nakazali kierowcy postój bezpośrednio na pasie awaryjnym, tuż przy trzypasmowej jezdni w kierunku Białegostoku. Sami wjechali natomiast przed ciężarówkę, nie osłaniając jej od tyłu.

Zatrzymany zestaw nie zmieścił się na pasie awaryjnym, jako że te liczą na drogach ekspresowych tylko 2,5 metra szerokości. Ciężarówka wystawała więc na prawy pas ruchu, ale mimo to policjanci zdecydowali się na kontynuowanie kontroli. Tymczasem drogą nadjechał kolejny zestaw, w postaci Volva FH z kurtynową naczepą i ładunkiem butelek do wódki.

Poniżej: moment zderzenia widziany w 20. sekundzie

Niestety, kierujący „FH-aczem” nie zauważył zagrożenia i nie oddalił się na bezpieczną odległość od pasa awaryjnego. W efekcie jego zestaw zahaczył o stojącą wywrotkę, poważnie uszkadzając kabinę i rozrywając boczną konstrukcję naczepy. Wspomniane butelki zostały przy tym potłuczone i na drogę rozsypało się szkło, uszkadzając wręcz jedno z aut osobowych.

Na szczęście nie ma informacji o jakiejkolwiek osobie rannej. Za to utrudnienia w ruchu okazały się wprost ogromne, jako że na czas sprzątania nawierzchni dwa pasy ruchu musiały zostać wyłączone. Korek na S8 szybko osiągnął więc całe 20 kilometrów, a do tego doszły oczywiście zatory na sąsiednich drogach, paraliżujące ruch w stolicy.

Prowadzący Volvo FH najprawdopodobniej poniesienie odpowiedzialność za to zdarzenie, w związku z niewystarczającą obserwacją sytuacji na drodze. Niemniej rodzi się pytanie, czy konsekwencji nie wymaga także zachowanie policjantów, którzy mogli przecież ściągnąć Actrosa do najbliższego węzła, zatrzymać go na pobliskim fragmencie z wyjątkowo szerokimi poboczami lub przynajmniej jakoś skutecznie oznaczyć. Było to tym bardziej możliwe, że na nagraniu widzimy policyjnego Craftera, a więc najprawdopodobniej tak zwany „Ambulans Pogotowia Ruchu Drogowego”, dysponujący bogatym zestawem oświetlenia, tablic i pachołków.