Norweski przewoźnik odebrał dwa ciągniki z 5-tonowymi bateriami i zasięgiem 700 km

Designwerk 1000E to ciężarówka, która już od ubiegłorocznej premiery określana jest rekordową. Mamy tutaj bowiem elektryczny napęd z największymi barierami, jakie kiedykolwiek wsadzono do ciągnika siodłowego. Liczą one aż 1017 kWh pojemności (w tym 864 kWh użytecznej), ważą ponad 5600 kilogramów i wymagają zastosowania układu osi 6×2, z dodatkową wieżą na baterie umieszczoną za kabiną.

Taki opis zapowiada pojazd o specyficznych parametrach oraz niezwykle wysokiej cenie. Tym bardziej, że Designwerk 1000E nie jest produktem w pełni seryjnym, lecz powstaje w małym, szwajcarskim zakładzie, specjalizującym się w elektryfikacji i dopiero od niedawna należącym do szwedzkiego koncernu Volvo. A mimo to właśnie znalazł się klient na aż dwa takie ciągniki, zamierzający wdrożyć je do codziennej eksploatacji.

Tym klientem okazuje się duża, norweska firma transportowa Litra, specjalizująca się w przewozie ładunków chłodniczych. Jak przystało na Norwegów, którzy przesiadają się na auta elektryczne w najszybszym tempie na świecie, przedsiębiorstwo to było bardzo chętne do zakupu dwóch ciągników siodłowych na prąd. Niemniej postanowiło też przy tym wysokie wymagania, zwłaszcza w zakresie zasięgu. Codzienną pracą elektryków mają być bowiem jednodniowe trasy o dystansie 560 kilometrów, w czasie których nie przewidziano przestojów na doładowywanie baterii.

I tak też wybór padł na ciągniki o pełnym oznaczeniu Designwerk High CAB Semi 6x2T 1000E. Powstały one na bazie Volva FH z układem 6×2 i rozstawem osi 3500 mm, otrzymując wspomniane na wstępie, rekordowo duże baterie. Według pierwszych testów, mają one zapewniać do 700 kilometrów zasięgu na jednym ładowaniu, już przy założeniu obciążonej naczepy. Powinno to więc wystarczyć do przejechania 560 kilometrów nawet w norweskich warunkach, jednocześnie zostawiając sensowną rezerwę, na wypadek spowolnienia lub objazdu. Norwegowie nie powinni też narzekać na dynamikę, jako że elektryczny silnik generuje tutaj aż 680 KM.

Co ciekawe, oba ciągniki dostosowano do typowo norweskich realiów. Na każdej z kabin zamontowano po osiem świateł dalekosiężnych, w tym dwie duże belki w osłonie przeciwsłonecznej, dwie mniejsze belki w atrapie chłodnicy oraz cztery okrągłe reflektory na orurowaniu. Wprawne oko może też dostrzec system OnSpot, a więc specjalne, obrotowe łańcuchy, podrzucane pod koła osi napędowej. W połączeniu z systemem podnoszenia osi wleczonej tworzy to więc w pełni skandynawską konfigurację. A przy okazji norweskie przepisy będą przydatne, by tak ciężki ciągnik uzyskał w zestawie sensowną ładowność.

Oba omawiane ciągniki właśnie zostały przekazane przewoźnikowi, otrzymały firmowe oklejenie i ruszyły w kierunku norweskiej bazy. Oba mają też pracować ze specjalnymi naczepami chłodniczymi, o elektrycznych agregatach. Jeśli natomiast chodzi o czas ładowania ciągników, to wszystko będzie oczywiście zależało od mocy urządzenia. Prosta ładowarka 44 kW będzie potrzebowała aż 22 godzin, ale za to szybkie urządzenie, o mocy 350 kW, przywróci pełen zapas energii w około 3 godziny.

Grafika z ułożeniem rekordowo dużych baterii: