Pod koniec 2018 roku we Francji oraz Belgii głośno było o protestach „żółtych kamizelek”. Miało to być wyrażenie ogólnych niezadowoleń społecznych, a przy okazji dochodziło też niestety do przestępstw, jak podpalanie przypadkowych ciężarówek lub okradanie ich z ładunków. I niestety, wraz z najnowszą serią francuskich protestów zjawisko to wydaje się powracać.
W poniedziałkowy wieczór, około godziny 20, gdy w całej Francji trwały przygotowania do protestów przeciwko reformie emerytalnej, na trasie RN4 pod miastem Saint-Dizier pojawiły się płonące palety. Grupa samochodów ciężarowych została w ten sposób zmuszona do zatrzymania, a ich kierowcy byli przekonali, że właśnie trafili na protestacyjną blokadę. W pewnym momencie zostali jednak otoczeni przez kilkunastu zamaskowanych mężczyzn, który zaczęli otwierać ciężarówki i wynosić z nich ładunki.
Jak podaje lokalny dziennik „L’Union”, dwa samochody ciężarowe zostały częściowo okradzione z towaru. Kierowca trzeciej, który postanowił wyjść z kabiny i skonfrontować złodziei, został niestety pobity. Przestępcy działali tak długo, aż usłyszeli zbliżającą się żandarmerię, po czym udało im się skutecznie uciec z miejsca zdarzenia. Żaden ze sprawców nie został aresztowany, a w środowy wieczór nadal trwało szacowanie strat finansowych.
Zdaniem żandarmów, przestępcy sięgnęli po dokładnie ten sam sposób działania, co w przypadku protestów „żółtych kamizelek”. Sprawa jest już badana przez żandarmerię z Chaumont, a jedno z najważniejszych pytań brzmi, kto odpowiadał za stworzenie blokady? Czy palety podpalili już sami złodzieje, chcąc zatrzymać konkretne ciężarówki, czy też blokada była elementem protestu, a złodzieje jedynie wykorzystali ją do własnych celów?
Zdjęcie nie ma bezpośredniego związku z tekstem.