Naczepa bez czterech kół, przeglądu i bieżnika ruszyła w trasę przez cały kraj

Zdjęcia: Budapesti Rendőr-főkapitányság

Gdy do kontroli zatrzymany zostaje zestaw bez jednego koła, a w mediach robi się z tego dużą aferę, często pojawiają się głosy dezaprobaty. W końcu faktem jest, że na przykład po awarii łożyska to często jedyny szybki ratunek, a przy zjeździe z lekkim towarem nie stanowi to też wielkiego zagrożenia. Niemniej ten przypadek to sprawa absolutnie innego kalibru. W roli głównej występuje bowiem zestaw, który dopiero co rozpoczynał swoją trasę, mając pokonać 400 kilometrów bez… czterech kół w naczepie i z całym szeregiem innych uchybień.

Volvo FH z dwukołową naczepą-wywrotką wyjechało spod miasta Pecs na południu Węgier i miało dotrzeć w okolice miasta Debrecen, na północnym wschodzie kraju. Wystarczyło jednak, że zestaw przejechał około 20 kilometrów, a już brak czterech kół w naczepie przyciągnął uwagę policji. Co więcej, był to akurat oddział funkcjonariuszy wodnych, patrolujących nabrzeże Dunaju i zwykle nie zajmujących się samochodowymi sprawami. W tym przypadku postanowili oni jednak zrobić wyjątek, do czego jak najbardziej mieli prawo.

Policjanci od razu zainteresowali się dwiema podwieszonymi osiami, prowizorycznie zablokowanymi na łańcuchach oraz pasach. Coś takiego naturalnie nie mogło przejść kontroli, tym bardziej, że kierowca przyznał się do zaplanowanej trasy na dystansie około 400 kilometrów. Dwa zamontowane koła też zresztą okazały się problemem, gdyż ich ogumienie nie miało wystarczającej głębokości bieżnika. Do tego naczepa nie miała ważnego przeglądu, tracąc jego ważność w 2022 roku, a struktura nadwozia była wyraźnie uszkodzona, z boczną ścianą wanny pękniętą na dwie części. Jakby tego wszystkiego było natomiast mało,  w czasie przejazdu tak wyróżniającym się zestawem kierowca złamał zakaz tonażowy. Zdecydował się bowiem na ominięcie autostrady M6, zamiast tego kierując się na równoległą drogę krajową nr 56, przez miasto Mohács, gdzie obowiązuje zakaz dla ciężarowego tranzytu.

W następstwie tej kontroli wodna policja zastosowała typowo drogowe następstwa. Mianowicie, zatrzymano dowód rejestracyjny naczepy, zdjęto z niej tablice rejestracyjne i zakazano jakiegokolwiek dalszego ruchu przed przeprowadzeniem gruntownej naprawy. Poza tym wobec kierowcy wszczęto postępowanie mandatowe, choć potencjalna wartość kary nie została podana.