Gdy służby kontrolne rozpoczynają swój protest, dla branży transportowej wcale nie musi to oznaczać niczego dobrego. Zdarzały się już bowiem takie akcje, jak celowe wydłużanie kontroli do nawet kilku godzin, czy też skupianie się na kontrolach wyłączanie transportu krajowego. Najnowszy protest belgijskiej policji ma mieć jednak zupełnie inną formę, rozpoczynając się pod hasłem „Boetevrije Maand”, czyli „Miesiąc Wolny od Mandatów”.
Belgowie walczą o podwyżki, a jednocześnie sprzeciwiają się podwyższeniu wieku emerytalnego z 58 do 63 lat. Dlatego też rozpoczynają właśnie akcję protestacyjną, w ramach której przez okrągły miesiąc będą unikali wystawiania mandatów. Policjanci skupią się przy tym głównie na pouczeniach, chyba że dojdzie do naprawdę bardzo rażącego przestępstwa lub wykroczenia, jak prowadzenie po alkoholu, czy też przekroczenie prędkości w zakresie znacznie zagrażającym bezpieczeństwu. Wówczas konsekwencje będą normalnie wyciągane.
Miesiąc bez mandatów ma uświadomić władzom, jak znaczną część budżetu generuje praca policji. Jeśli natomiast rządzący nie wykażą odpowiednio szybkiej reakcji, zapowiada się zaostrzenie akcji, nieco zmieniając jej charakter. Wówczas policjanci chcą rozpocząć masowe kontrole trzeźwości, obejmujące wszystkich przejeżdżających kierowców, w najbardziej newralgicznych miejscach i momentach. Mogą to być na przykład godziny szczytu przy dużych skrzyżowaniach, czy też okolice lotnisk w okresie świątecznym.