Martwy kierowca ciężarówki leżał na parkingu – rodzina próbuje ustalić co się stało

W transporcie, czyli branży z największą ilością wypadków odnotowywanych w czasie pracy, tragicznych historii niestety nie brakuje. Szczególnie trudne bywają zaś te zdarzenia, gdy kierowca odchodzi samotnie na pauzie, a jego bliscy nie wiedzą nawet jak do tego doszło. Dlatego przyjrzymy się teraz sprawie, którą przedstawił mi Czytelnik Filip.

Filip Mazur to jeden z tych kierowców ciężarówek, który trafił do zawodu w ramach kontynuowania rodzinnych tradycji. Jego ojciec, Ryszard Mazur, pracował wręcz w tej samej firmie transportowej, przez co zdarzało się, że panowie wspólnie pokonywali swoje trasy. Pamiątką po tym może być powyższe zdjęcie, gdy rodzina kierowców wracała akurat na dwa zestawy z Wielkiej Brytanii. Dzisiaj Filip próbuje się zaś dowiedzieć, co stało się z jego ojcem w nocy z 20 na 21 lipca bieżącego roku. Ta walka o uzyskanie informacji trwa już od blisko dwóch tygodni, niestety jak na razie bezskutecznie…

Wieść o tragedii nadeszła 21 lipca rano, najpierw docierając do właściciela firmy transportowej, a za jego pośrednictwem będąc przekazanym do rodziny. Jak czytamy w policyjnym komunikacie z tego dnia, ciało 60-letniego kierowcy zostało znalezione na parkingu dla ciężarówek przy czeskiej autostradzie D1, w miejscowości Újezd u Průhonic, na przedmieściach Pragi. Martwy ojciec Filipa miał leżeć na jezdni, nosząc ślady ciężkich obrażeń, wywołanych przez „niewykryte jeszcze zdarzenie”.

Niestety, choć na omawianym parkingu znajduje się stacja z sieci Orlen, nie udało się zabezpieczyć żadnych nagrań zawierających przebieg zdarzenia. Nie udało się też ustalić żadnych świadków, w związku z czym ciało zmarłego zostało skierowane do sekcji. W międzyczasie Filip został też wezwany na polski komisariat, by przekazać tam materiał DNA do porównania i zapoznać się z dokumentacją zdjęciową. Ów materiał został przesłany do Czech, gdzie ostatecznie potwierdzono tożsamość zmarłego. 1 sierpnia rodzina udała się natomiast do Czech, by załatwić dalsze formalności związane ze śmiercią.

Co natomiast udało się ustalić od tamtego czasu na temat przebiegu zdarzenia? Rodzina usłyszała od czeskiej policji tylko prawdopodobną, zakładaną przez funkcjonariuszy wersję wydarzeń. Według nich kierowca zasłabł, upadł pod koła ciężarówki stojącej w jednej z rajek i został potrącony przy opuszczaniu przez nią parkingu. Miało się to wydarzyć między północą a godziną 4 nad ranem. Jest to jednak o tyle zaskakujące, że tej nocy Ryszard Mazur miał odbywać pauzę do godziny 5.30. Dopiero wtedy wypadała mu skrócona pauza dobowa, więc nie było powodu, by wychodził poza kabinę półtorej godziny wcześniej. Dodatkowo zastanawiającą okolicznością jest też fakt, że z dłoni kierowcy zniknęła obrączka. Jeśli zaś chodzi o formalne ustalenia, to karcie zgonu nie pojawiła się żadna konkretna przyczyna śmierci, a protokół z sekcji zwłok nie został rodzinie okazany. Policjanci twierdzą, że jest on zabezpieczony w ramach kryminalnego dochodzenia.