Zdjęcia: Presse-Fotos.dk
Siedmioosiowy zestaw ze wszystkimi kołami w górze, a pod nim czołg leżący na swojej własnej wieżyczce – to naprawdę zaskakujący widok. Co więc musiało się wydarzyć, by doszło do tego typu sytuacji? Zdaniem kierującego, wyjaśnienie kryje się w niebezpiecznie wykonanym manewrze wyprzedzania.
Wszystko rozegrało się w piątkowe południe, na duńskiej drodze nr 16. Wojskowy MAN wykonywał wówczas przejazd z koszarów w Holstebro do wojskowego muzeum w Aalborgu, dokąd miał dostarczyć wycofany z użytku czołg. Ponadnormatywna ciężarówka poruszała się z niewielką prędkością 60 km/h, oficjalnie wyznaczoną dla tego zestawu, a nawet obwieszczoną naklejką na naczepie.
Z uwagi na tę niewielką prędkość, kierowca innej, cywilnej ciężarówki postanowił wykonać manewr wyprzedzania. Wtedy też wojskowy zestaw został zmuszony do zjechania w stronę pobocza. Niestety, jak zrelacjonował później kierujący MAN-em, koło naczepy złapało przy tym miękki grunt, pojazd zaczął stopniowo zsuwać się ze skarpy, a w końcu 42-tonowy czołg przeważył zestaw i całość obróciła się do góry kołami.
Kierowca wojskowego transportu był w silnym szoku, ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Z uwagi na historyczny charakter czołgu, obyło się też bez większych strat dla obronności. Za to akcja ratunkowa może okazać się ogromnym wyzwaniem, z uwagi na nietypowe ułożenie pojazdów i bardzo dużą masę ładunku. W chwili pisania tego tekstu upłynęło już 10 godzin od zdarzenia, a służbom nadal nie udało się odwrócić zestawu.
Dla zainteresowanych dodam, że trzyosiowe MAN-y F2000 odeszły już w duńskiej armii do przeszłości. Na początku dekady zastąpiono je cięższymi i znacznie mocniejszymi ciągnikami, w postaci czteroosiowych Scanii R650 Highline. Tego konkretnego MAN-a zachowano jednak do celów historycznych i miał on wykonywać takie zadania, jak właśnie przewóz wycofywanego sprzętu do wojskowych muzeów.
Jedna z czterdziestu duńskich Scanii, opisywana tutaj:
