Lód spadł z naczepy przed radiowóz, a policja dopilnowała oczyszczenia dachu

Sprawa lodu nieusuniętego z dachu ciężarówki znajdzie swój finał w sądzie. Będzie to miało miejsce w Danii, gdzie bryła lodu zsunęła się z naczepy tuż przed radiowozem.

Wszystko wydarzyło się w ubiegły poniedziałek, na duńskiej autostradzie E20. Nieoznakowany radiowóz wyprzedzał tam ciężarówkę lewym pasem, gdy z dachu naczepy zsunęła się bryła lodu. Jak twierdzą sami policjanci, mogła ona trafić w przednią szybę ich pojazdu. Kierujący funkcjonariusz gwałtownie jednak zahamował i radiowóz uderzył w bryłę tylko przednim zderzakiem, unikając większych uszkodzeń.

Po tym zdarzeniu pojawił się oczywiście sygnał do zatrzymania. Ciężarówka została ściągnięta z drogi na parking, ale jej kierowca nie otrzymał zwykłego mandatu. Zamiast tego funkcjonariusze wszczęli postępowanie sądowe, w ramach którego kierowca może stracić prawo jazdy. Poza tym dopilnowano, by kierowca oczyścił dach ciężarówki przed wyjechaniem w dalszą trasę.

A w jaki sposób kierowca miał to zrobić? Duńska policja poleciła, by mężczyzna pożyczył na parkingu drabinę oraz miotłę, wspiął się na górę i zrzucił w dachu wszystkie pozostałości lodu oraz śniegu. Problem jednak w tym, że w przypadku większości kierowców oraz naczep może to być działanie nielegalne, sprzeczne z zapisami prawa pracy.

Duńskie przepisy, podobnie zresztą jak polskie, nie dopuszczają pracy na wysokość powyżej 2 metrów bez zabezpieczeń w formie na przykład barierek. A gdy wysokość przekracza 3 metry, konieczne jest też przejście przeszkolenia w zakresie pracy na wysokości. Duński Urząd Inspekcji Pracy wylicza nawet na swojej stronie jakie towarzyszą temu niebezpieczeństwa. Można tam przeczytać, że ciało spadające z 2 metrów osiąga prędkość ponad 20 km/h, będąc narażonym na poważne urazy.

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem.