W obliczu coraz większego zagrożenia z zagranicy, władze Litwy postanowiły ograniczyć napływ obcokrajowców. W przygotowaniu są nowe przepisy, według których ilość zezwoleń na pobyt i pracę z danego roku kalendarzowego nie będzie mogła przekroczyć 1,4 procenta stałej populacji kraju. Skoro natomiast na Litwie mieszka około 2,8 miliona osób, zezwolenia na pobyt i pracę miałoby otrzymywać maksymalnie 39 tys. imigrantów spoza Unii Europejskiej.
Powyższa propozycja, oficjalnie opracowywana przez litewski rząd, wywołała ogromne poruszenie w lokalnej branży transportowej. Jak wyliczyli litewscy przewoźnicy, w obliczu takich przepisów po prostu zabraknie im rąk do pracy i firmy będą zmuszone natychmiast ograniczyć swojej floty. Dlatego też Litewski Związek Przewoźników (LVS) wyraził kategoryczny sprzeciw wobec zmiany przepisów, zwrócił się w tej sprawie bezpośrednio do rządu, a także przypominał o ogromnym znaczeniu transportu dla krajowej gospodarki. Szacuje się bowiem, że aż 13-procent litewskiego PKB pochodzi właśnie z usług transportowych.
Decyzja litewskiego rządu może mieć spore znaczenie także dla polskich firm transportowych. Z jednej strony, odcięcie od napływu tanich pracowników mogłoby powstrzymać rozwój litewskich przedsiębiorstw, ograniczając konkurencję. Z drugiej strony, jeśli Litwini nie będą mogli zatrudnić kierowców u siebie, mogą przerejestrować jeszcze więcej ciężarówek do Polski. To natomiast mogłoby mieć wpływ na nasz rynek transportu krajowego.
W ramach uzupełnienia tematu, przytoczę kilka informacji z raportu European Transport Safety Council (ang. Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu), opublikowanego 2021 roku. Jak się wówczas okazało, spośród 77 tys. kierowców ciężarówek zatrudnionych na Litwie, aż 90 procent (około 60 tys. osób) okazali się stanowić imigranci z „krajów trzecich”, w tym głównie Ukraińcy, Białorusini i Hindusi. Z tego sama tylko Girteka miała odpowiadać za zatrudnienie 15 tys. osób.