Kierowcy ciężarówek pełnymi autobusami wożeni na Zachód – zarzuty w polskich mediach

W ogólnoinformacyjnych mediach wybuchła transportowa afera. Najpierw „Gazeta Wyborcza”, a następnie ekonomiczny portal „Money.pl”, zarzuciły niderlandzkiej firmie Wolter Koops narażenia zdrowia polskich kierowców ciężarówek.

Wolter Koops posiada całą flotę ciężarówek zarejestrowanych w Polsce i obsługiwanych przez oddział z Komornik pod Poznaniem. Jeżdżą nimi polscy kierowcy, choć same pojazdy raczej rzadko do naszego kraju zjeżdżają. Zamiast tego kierowcy mają dojeżdżać do ciężarówek stojących na Zachodzie. I właśnie w kwestii ma pojawiać się problem.

Jak podają wspomniane na wstępie artykuły, firma ma wykorzystać w autobusach wszystkie miejsca siedzące, nie zważając przy tym na zagrożenie koronawirusem. Mają być ten sposób dowożeni do Niemiec, Włoch oraz Wielkiej Brytanii. Sami kierowcy określili „wożeniem jak bydło”, a także mieli składać skargi na policji oraz w sanepidzie. W odpowiedzi zaś słyszą, że nakaz zwolnienia połowy miejsc w autobusach dotyczy tylko transportu publicznego, a nie przewozów prywatnych. Choć więc zajmowanie wszystkich foteli może zwiększać ryzyko zarażenia, pozostaje to rzeczą legalną.

Swoją drogą, to już kolejna tego typu branżowa historia od początku trwania pandemii. Możemy ją dopisać do zarzutów o tłoczenie się kierowców w biurach, na promach, czy w czasie szkoleń. Choć z drugiej strony, w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” polski oddział Wolter Koops zaprzeczył zarzutom. Jego kierowniczka twierdzi, że w trasy ruszają po 60-osobowe autobusy, w każdym z nich siedzi po 30 pracowników. Przyznaje też, że transporty były sprawdzane przez policję, ale funkcjonariusze nie dopatrzyli się nieprawidłowości.

Od siebie mogę też dodać, że regularnie mam kontakt z kierowcą zatrudnionym w tej firmie. To właśnie on wskazał mi omawiane artykuły i sam był ich treścią częściowo zaskoczony. Jak twierdzi, w firmie nie występuje dowożenie kierowców autobusami do Włoch lub Wielkiej Brytanii, gdyż firmowe bazy znajdują się tylko w Niderlandach oraz w Niemczech. Przy okazji wyjaśnił mi też jak wygląda układ takich dojazdów.

Każdy kierowca ma mieć wybór między firmowymi autobusami a dojazdem własnym autem osobowym. W tej pierwszej opcji autobus rusza spod Poznania i zmierza do baz na niemiecko-niderlandzkim pograniczu oraz w środkowych Niderlandach. Pracownicy korzystający z własnych aut dojeżdżają zaś na bazę we wschodnich Niemczech, nieopodal Magdeburga. Ów kierowca od samego początku korzysta właśnie z tej ostatniej opcji i dlatego też nie ma bezpośrednio do czynienia z autobusami.