Kierowców nikt nie słucha cz. 2 – koronawirus w transporcie, absurdy oraz problemy

Witam w drugim tekście z serii „kierowców nikt nie słucha”, pisanym przez zawodowego kierowcę Filipa Mężyńskiego. Tym razem autor wyrazi swój komentarz na temat pandemii koronawirusa oraz jej wpływu na codzienną pracę. A poprzednią publikację znajdziecie pod tym linkiem.

Teorii spiskowych jest już naprawdę tyle dużo że ciężko się w nich połapać i naprawdę nie wiadomo już komu wierzyć. Tak samo jest, w tej chwili, w kwestii tego jakie działania profilaktyczne mają choćby znikomą skuteczność jeśli chodzi o zmniejszenie rozprzestrzeniania się wirusa. Ja chciałbym jednak odnieść się do tego z czym mieliśmy bądź wciąż mamy do czynienia jako kierowcy jeśli o to chodzi.

1. Kontrole

Najpierw zdecydowano się zamknąć granice i wprowadzić kontrole temperatury oraz objąć kwarantanną wszystkich wracających z krajów gdzie wirusa stwierdzono wcześniej. Dosyć szybko ktoś doszedł do wniosku że kierowcy muszą być z tego wyłączeni. Jednakże polecono nam wypełniać deklaracje kierowcy.

Ciężko napisać coś pozytywnego na temat tego pomysłu, bo sens jego był wątpliwy, a ich wypełnianie trwało zbyt długo, przez dużą ilość wymaganych danych.

Spowodowało to ogromne korki na granicach wjazdowych do Polski – sam w nich stałem dwukrotnie. Jeden z nich był dość kuriozalny. Wjeżdżałem z Niemiec do Polski przez Kołbaskowo. Dojeżdżając do korka miałem jeszcze około trzech godzin jazdy i pracy. Korek miał około 12 kilometrów. Czasu mi nie wystarczyło. Ostatnie trzy kilometry pokonałem pasem awaryjnym i zostałem na noc na terminalu celnym Pommelen.

Gdy przekraczałem granicę następnego dnia rano, korka nie było ponieważ akurat tej nocy podjęto decyzję o zniesieniu obowiązku wypełniania deklaracji kierowcy. Nic się w nocy nie wydarzyło, nic nie zmieniło. Były deklaracje – nie ma deklaracji…

Korek do Kołbaskowa oraz jego przyczyna:

2. Korki

Obserwując to co się działo wydawało mi się że nie żyjemy w XXI wieku a dużo wcześniej.
Auta osobowe kontrolowano na lewym pasie a ciężarowe miały wjeżdżać bez kontroli pasem prawym. NIKT jednak nie pomyślał o tym by znaki o tym informujące i zmuszające oba rodzaje pojazdów do rozdziału postawić dużo wcześniej, po niemieckiej stronie. Nie wydaje mi się to jakoś specjalnie skomplikowane prawnie czy fizycznie. Nie zrobiono tego i auta osobowe blokowały dość skutecznie oba pasy.

Drugą sprawą jest samo miejsce kontroli. Praktycznie w każdym miejscu na granicy niemiecko-polskiej znajdują się duże terminale celne, często całkiem nowe jak ten Pommelen pod Szczecinem. Dlaczego nie dogadano się z Niemcami i nie przeprowadzano kontroli właśnie tam? Szło by to zdecydowanie sprawniej bo można byłoby kontrolować po kilka samochodów na raz a nie zaledwie dwa jak to było faktycznie. Dlaczego?

Całe szczęście że zwykli ludzie i kilka firm potrafiło zachować się w tej sytuacji przyzwoicie i stojącym w tych korkach dostarczali napoje i jedzenie. Dziękujemy.

Sam sposób kontroli, moim skromnym zdaniem, urągał wielu zasadom dotyczącym zatrzymania rozprzestrzeniania się wirusa. Bo jak rozumieć włażenie do mojego auta, celnika jedynie w maseczce w celu sprawdzenia czy nie przewożę pasażera na łóżku?

3. Firmy

Zdarzyły się takie, w których wprowadzono pewne procedury ostrożnościowe w postaci dokumentów podpisywanych in blanco, gablot bez kontaktu z ludźmi z biura, czy ogólnego ograniczenia kontaktu z kimkolwiek w trakcie załadunków i rozładunków.

Były jednak takie, które najoględniej mówiąc, przegięły bo pozamykały przed nami toalety i prysznice a nas samych traktowały jak zombie roznoszące zarazę.

Nie dalej jak w ostatni piątek, byłem właśnie w takiej firmie w Hradec Kralove w Czechach, gdzie czekałem na załadunek prawie trzy godziny, bez dostępu do toalety. Jedna jedyna była na parkingu dla oczekujących przed bramą, w postaci toi-toi’a…

Maski otrzymane w prezencie w czasie rozładunku w Ołomuńcu:

4. Stacje benzynowe

Tu także był podział na dwa obozy. Były takie które wprowadziły pewne procedury i działały w miarę normalnie lub nawet wyszły z ukłonem w stronę kierowców bo udostępniły swoje prysznice kierowcom na darmo (niemieckie Sanifair) lub częstowały darmową kawą (spotkałem gdzieś w Niemczech).

Drugi obóz to obsługa przez małe okienka lub te do obsługi nocnej i prysznice oraz toalety zamknięte na cztery spusty. Nie wiem z czego wynikała przynależność do tej drugiej grupy ale ocena takiego postępowania wydaje się jednoznaczna.

5. Drogi

Zakaz wychodzenia z domów spowodował że na drogach nie było korków. Antwerpia, Hamburg, Rotterdam, Michendorf, Bremen, Paryż – wszystkie te miejsca, wiecznie zakorkowane, przelatywałem w tym czasie bez najmniejszego nawet problemu! Ktoś ma coś do powiedzenia w kwestii korków powodowanych przez auta ciężarowe?

Mój obecny zestaw:

6. Kryzys

Ja w swojej pracy nie odczułem tego wcale bo jeździliśmy tak jak dotychczas. Ale nasza firma jest dość specyficzna bo często jeździmy dla stałych klientów na których wirus nie miał żadnego wpływu a poza tym szef ma dość rozległe kontakty z których korzysta w sytuacjach zdarzającej się posuchy.

Nie jestem jednak osobą która uznaje to co na czubku mojego nosa za coś miarodajnego.
Znam takich którym robota się posypała konkretnie – mowa tu na przykład o firmach dostarczających części do fabryk samochodowych.

Kolega jeżdżący ze Skandynawii do Niemiec informował o tym że do Niemiec robota szła w miarę normalnie ale w odwrotną stronę ilość ładunków spadła o około 70%. Jeszcze inny informował że stoi przez prawie trzy tygodnie bo jego spedycja zdecydowała się brać jedynie frachty płatne z góry, bez odroczonych terminów.

Jeśli ktoś pracował dla firm na których wirus nie miał wpływu to i z nim było podobnie. Gdy z kolei były to firmy które się zamknęły to musiał szukać pracy gdzie indziej.
Jak było w waszych firmach??

7. Co dalej?

To pozostaje jedną wielką zagadką. Praca wróciła niby do normy, korków znowu wszędzie pełno, obostrzenia zdjęte, ale kolejnych przypadków wirusa przybywa. W chwili obecnej np. w Niemczech, najgorzej jest w branży mięsnej, bo największe ogniska zarazy wybuchły w rzeźniach (Gutersloh, Rade, Cloppenburg). Czeka nas przymusowy weganizm? 😉

Daleki jestem od wysuwania jakiś wniosków, bo naprawdę nie mam pojęcia w którą stronę się to może posunąć. Mogę jedynie mieć nadzieję że życie wróci do normalności i nie trzeba będzie zbyt długo odczuwać skutków tej pandemii.

Bądźcie zdrowi.