Na początku grudnia ubiegłego roku, w miejscowości Czernikowo pod Toruniem, doszło do tragicznego wypadku. Wóz strażacki z lokalnego OSP, jadący do pożaru w pobliskiej miejscowości Liciszewy, zderzył się z cywilnym zestawem z naczepą, otrzymując uderzenie w lewy bok załogowej kabiny. Dwoje strażaków-ochotników poniosło przy tym śmierć na miejscu, a trzech kolejnych trafiło z obrażeniami do szpitala.
Ciągnik siodłowy również został poważnie uszkodzony, ale przypadło to głównie na prawy bok nadwozia. Dzięki temu kierujący nim 63-latek uniknął poważniejszych obrażeń. W czasie policyjnego śledztwa udało się też ustalić, że cywilny MAN TGX z naczepą poruszał się po drodze krajowej nr 10, a więc po drodze głównej, natomiast strażacki MAN TGS wyjechał z drogi podporządkowanej, bez włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Tym samym nie spełniał on warunków pojazdu uprzywilejowanego i w praktyce po prostu wymusił pierwszeństwo na skrzyżowaniu. A mimo to właśnie pojawiła się informacja, że kierowca cywilnej ciężarówki będzie odpowiadał przed sądem.
W miniony piątek do Sądu Rejonowego trafił oficjalny akt oskarżenia, w którym kierowcę ciągnika siodłowego oskarża się o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Wśród okoliczności obciążających Prokuratura Rejonowa w Lipinie wskazała niezachowanie szczególnej ostrożności przy dojeżdżaniu do skrzyżowania, w tym przekroczenie dopuszczalnej prędkości o około 23 km/h. Wszystko to miało przyczynić się do wypadku w tak znacznym stopniu, że 63-latkowi grozi teraz nawet 8 lat pozbawienia wolności.
Sam oskarżony nie przyznał się do spowodowania wypadku, a na rozprawę poczeka on na wolności, gdyż prokuratura nie zawnioskowała o żadne środki zapobiegawcze. Dla dociekliwych zamieszczam też piątkową wypowiedź Szefowej Prokuratury Rejonowej w Lipnie, zacytowaną na łamach „Gazety Pomorskiej”:
Akt został skierowany do sądu dzisiaj. Kierowca samochodu ciężarowego został oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Mężczyzna jechał za szybko o ok. 23 km/h i nie zachował szczególnej ostrożności dojeżdżając do skrzyżowania z drogą podporządkowaną. Grozi za to do osiem lat pozbawienia wolności.
Na koniec należy się jeszcze dygresja. Powyższa sprawa stanowi bowiem dobitny przykład na to, czym może zakończyć się powypadkowa kontrola tachografu, należąca do standardowych procedur. Na miejsce wzywa się wówczas ITD, inspektorzy odczytują przebieg pracy kierowcy, włącznie z prędkością osiąganą tuż przed wypadkiem, a zebrane w ten sposób ustalenia trafiają do materiału dowodowego. Dlatego też nie jest to też pierwsza sprawa o tego typu charakterze, a ostateczny wyrok w dużej mierze może zależeć od wyliczeń biegłych.
Jako przykład można wskazać głośny, śmiertelny wypadek z maja 2018 roku, z miejscowości Miedziana Góra na drodze krajowej nr 74. Skręcające auto osobowe wymusiło wówczas pierwszeństwo na ciężarówce, ale kierowca zestawu stanął przed sądem, gdyż udowodniono mu przekroczenie prędkości na skrzyżowaniu o około 40 km/h. Proces w sprawie ciągnął się przez prawie cztery lata, włącznie z odwołaniem do sądu wyższej instancji, a ostatecznie zakończył się wyrokiem dla kierowcy ciężarówki, z karą 12 miesięcy więzienia i zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych na dwa lata. Sąd argumentował to właśnie wyliczeniami biegłych, według których przejazd ciężarówki z właściwą prędkością – wynoszącą w miejscu zdarzenia 50 km/h – dałby autu osobowemu czas na wykonywanie skrętu, prawdopodobnie zapobiegając całej tragedii.