Kierowca może czasami oderwać wzrok od drogi – wyrok po najechaniu na tył

Czy w najechaniu na tył zawsze winny jest kierowca uderzającej ciężarówki? Czy każda forma niepatrzenia na drogę jest jednoznacznym złamaniem prawa? I co w sytuacji, gdy odstęp między pojazdami zgodny jest z powszechnie przyjętymi normami, a mimo to wypadku nie udaje się uniknąć? Mamy bardzo rzadką okazję, by odpowiedzieć sobie na te pytania.

Niderlandzki sąd w Hadze wydał dzisiaj wyrok uniewinniający kierowcy ciężarówki. Mężczyzna ten był podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginął jego 32-letni pomocnik. Miało to właśnie formę najechania na tył i wydarzyło się w listopadzie 2017 roku, na autostradzie A16 nieopodal Rotterdamu.

Oskarżony prowadził ciężarówkę z platformą, przed nim jechał ciężki żuraw na podwoziu samochodu ciężarowego, a jeszcze dalej z przodu znajdowała się grupa aut osobowych. W pewnym momencie wśród „osobówek” doszło do kolizji, przez co kierowca z żurawiem bardzo gwałtownie zahamował. Podobnie uczynił też kierowca ciężarówki z platformą, choć niestety jego hamowanie odbyło się z opóźnieniem.

W efekcie ciężarówka najechała na tył żurawia, a jej kabina została dodatkowo zmiażdżona przez 17 ton własnego ładunku. Szczególnemu zniszczeniu uległa prawa strona nadwozia, gdzie śmiertelnych obrażeń dostał 32-letni pomocnik. Uratował się za to sam kierowca, z obrażeniami będą przewiezionym do szpitala. Z czasem zdołał on też wrócić do zdrowia, a w międzyczasie prokuratura postawiła mu zarzuty spowodowania wypadku.

Prokurator oczekiwał od kierowcy 60 godzin prac społecznych i odebrania uprawnień do kierowania na okres 4 miesięcy. Wskazywał przy tym, że kierowca doprowadził do najechania na tył w wyniku własnych błędów. Oskarżony bronił się zaś, że tuż przed wypadkiem spoglądał akurat w lusterka i dlatego też zahamował z opóźnieniem. Dowody miały również wskazywać, że przed hamowaniem pierwszej ciężarówki pojazdy miały właściwy odstęp.

Ostatecznie sąd uznał argumenty kierowcy, oczyszczając go z zarzutów. Podkreślono przy tym, że kierowca nie może nieustannie myśleć o potencjalnym wypadku, będąc zawsze gotowym do awaryjnego hamowania. Trzeba więc zaakceptować fakt, że raz na jakiś czas oderwie on wzrok od sytuacji przed pojazdem, by wykonać inne czynności związane z prowadzeniem. Może to być na przykład spojrzenie w boczne lusterka. Sąd zgodził się też z faktem, że najechanie na tył nie zaprzecza utrzymywaniu odpowiedniego odstępu. Może bowiem dojść do sytuacji, w której nawet właściwy odstęp nie będzie gwarancją uniknięcia wypadku. Mówiąc więc krótko, uznano, że nie istnieją żadne dowody na rażący błąd popełniony przez oskarżonego. I dlatego też nie poniesie on odpowiedzialności karnej.

Dodam też, że to już drugi wyrok w tej sprawie. Poprzedni miał miejsce w sądzie niższej instancji, kończąc się podobnymi stwierdzeniami. Wówczas jednak prokuratura postanowiła się odwołać, sprawa trafiła także do sądu wyższej instancji i przedłużyła się aż do dzisiaj.