Jakie ciężarówki spotkamy na zapleczu wyścigów w Poznaniu – ciekawostki z padoku

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez 40ton.net (@40tonnet)

Powyżej możecie zobaczyć przejazd treningowy z prędkością 160 km/h, gdyż na tyle ustawiono w wyścigowych ciężarówkach „kaganiec”. Jeśli natomiast szukacie wyjaśnienia dla reguł omawianych wyścigów, to znajdziecie je pod tym linkiem.

Goodyear FIA European Truck Racing Championship, czyli najbardziej prestiżowa seria torowych wyścigów samochodów ciężarowych, po raz pierwszy w historii zagościła w Polsce. Impreza została ulokowana na Torze Poznań, w dniu dzisiejszym odbyły się oficjalne serie treningowe, natomiast w sobotę oraz w niedzielę odbędą łącznie cztery wyścigi, każdy z nich liczący po 11 okrążeń i trwający około 30 minut. Tymczasem zapraszam do pierwszego artykułu z relacją z tego wydarzenia, gdzie zaprowadzę Was na padok.

Padok to plac znajdujący się obok najdłuższej prostej toru, tuż przy alei serwisowej. To właśnie tam zaparkowały ekipy biorące udział w zmaganiach, rozstawiając swoje pojazdy z zapleczem mieszkalnym oraz warsztatowym. Również tam z naczep i przyczep wyładowano wszystkie 15 ciężarówek przeznaczonych do walki na torze, umieszczając je w specjalnych namiotach. Tuż przed wyścigiem wszystkie te pojazdy wyjeżdżają więc z padoku, po wyścigu cała kawalkada cofa z powrotem do namiotów, a przy okazji spotkamy tam też samych kierowców oraz zespołowych mechaników.

Relację zacznę od krótkiego filmu, przedstawiającego jedną z ciężarówek w czasie cofania do namiotu serwisowego. Jak widać, z bliska jest to pojazd naprawdę ciężarowych rozmiarów, a przy cofaniu rozlega się też „pikanie” niczym z samochodów komunalnych. Co jest jednak rzeczą absolutnie niespotykaną w codziennym transporcie, to olbrzymie pochylenie kół przy mocniejszym skręceniu kierownicy. Coś takiego jest konieczne, by umożliwić szybkie pokonywanie zakrętów ponad 5-tonowym pojazdem, według regulaminu muszącym mieć co najmniej 2,5 metra wysokości.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez 40ton.net (@40tonnet)

Również w padoku można zobaczyć tak zaskakujące sceny, jak ciężarówka ze zdjętą maską i absolutnie pustą przestrzenią pod tunelem silnika. Nie znaczy to jednak, że silnik został tutaj wymontowany w celu serwisowym. W wyścigowych ciężarówkach znajduje się on po prostu w zupełnie innym miejscu, co zaraz zobaczycie na zdjęciu z kolejnego stanowiska.

By uzyskać lepsze rozłożenie masy, silniki wyścigowych ciężarówek przesunięte są bezpośrednio za kabinę, a przy okazji też za przednią oś. Tutaj możemy to zobaczyć na bazie wyścigowego Iveco S-Way R, którego 1100-konny silnik, rozwijający 6499 Nm, dla wielu osób wygląda zapewne znajomo. To dlatego, że w wyścigach stosuje się wzmocnione wersje jednostek stosowanych na co dzień w transporcie. W tym przypadku jest akurat Cursor 13, a więc motor świetnie znany z dalekobieżnych Iveco, standardowo rozwijający do 570 KM.

Jak wygląda wnętrze takich pojazdów? To możecie zobaczyć poniżej, od razu zwracając uwagę na trzy ciekawostki. Po pierwsze, kierownica jest tutaj tymczasowo zdemontowana, co robi się na postoju, dla łatwiejszego wsiadania i wysiadania. Po drugie, widać tutaj typowo ciężarowy drążek hamulca ręcznego, przypominający że to pojazd o układzie pneumatycznym. Trzeci element to natomiast drążek manualnej, 16-biegowej przekładni, będącej wyposażeniem wszystkich wyścigowych ciężarówek. Wyraźnie widać tutaj przełącznik połówek i zakresów, a także przycisk systemu ComfortShift, czyli sprzęgła sterowanego ręcznie, klawiszem na drążku. Taki układ znamy przede wszystkim z MAN-ów ze skrzyniami ZF-a, lecz to zdjęcie o dziwo wykonałem wewnątrz Scanii. 

Swoją drogą, te trzy marki, które wymieniłem w powyższych akapitach, to cała reprezentacja, którą spotkamy w wyścigach. Wszystkie 15 wyścigowych ciężarówek to bowiem w tym roku albo Iveco, albo Scania, albo też MAN. Nawet jeśli trudno to ocenić po przodzie nadwozia, z uwagi na brak znaczka, bok kabiny może wszystko zdradzać, jak w poniższym MAN-ie.

Generalny zamysł jest taki, by pod względem nadwoziowym wyścigowe ciężarówki przypominały swoje transportowe odpowiedniki. Dlatego stosuje się w nich wspólne elementy szoferek lub podobne panele przednie. Efekt jest więc taki, że wyścigowy, 1100-konny pojazd za miliony może wizualnie przypominać typowo flotowe Iveco S-Way 460 z szarymi dołami.

Wraz z tym ostatnim zdjęciem zacznę przegląd ciężarówek serwisowych, zajmujących większość miejsca na padoku. Można wśród nich znaleźć naprawdę najróżniejsze podejście do tematu, od stosowania pojazdów po tuningu, po malowanie szosowych i wyścigowych ciężarówek w ten sam sposób. Poniżej znajdziecie kilka przykładów.

Przegląd tych pojazdów potwierdza też teorię, że jeśli gdzieś pojawia się większa ilość ciężarówek, to jest niemal pewne, że zobaczymy także polskie godło, szalik lub przynajmniej polskie imię. Tutaj mamy wręcz dwa takie przykłady, na zestawach należących do zespołu z Wielkiej Brytanii.

Gdy gdzieś wypływa jakiś wiekowy ciągnik z minimalnym przebiegiem, często zdarza się, że jest to ciężarówka właśnie po zespole wyścigowym, która uniknęła dzięki temu intensywnej eksploatacji. Sceny z poznańskiego padoku doskonale do tego pasują, na co przykładem mogą być te dwie Scanie, z niemieckimi tablicami sezonowymi, ważnymi tylko wiosną i latem. Uwagę mogło też zwracać piękne zachowanie starych modeli, jak Renault Magnum, czy MAN TGA z samego początku produkcji, mogący mieć już ponad 20 lat (wskazuje na to układ oznaczeń na drzwiach, literą „A” umieszczoną za mocą silnika).

Jeśli chodzi o najpopularniejszą markę na padoku, to niewątpliwie było nią Iveco. Wśród ciężarówek serwisowych naliczyłem aż dziewięć Stralisów oraz S-Wayów, co jest też rzeczą zupełnie nieprzypadkową. Iveco po prostu wyjątkowo mocno angażuje się w ten sport, chętnie wspierając go także od strony zaplecza.

Warto również zauważyć, że na wielu ciężarówkach – zarówno tych wyścigowych, jak i pochodzących z zaplecza – widnieją oznaczenia firm transportowych. Świetnym przykładem może być węgierski zespół Revesz Racing, założony przez bardzo dużą firmę transportową Revesz. Jej DAF-y na co dzień ciągają cysterny i silosy, natomiast w tym przypadku przyciągnęły do Poznania wyczynowego MAN-a.

Nieodłączną częścią padoków są także pojazdy o charakterze mieszkalnym. Przede wszystkim mogą to być serwisowo-kempingowe naczepy, w których przód jest sypialnią, kuchnią lub biurem, natomiast z tyłu jedzie wyścigowa ciężarówka i wyposażenie warsztatowe. Mogą być też jednak po prostu kampery, w tym także pojazdy budowane na ciężkich podwoziach.

A na koniec przedstawię ciężarówki, które pojawiły się w padoku, choć nie były związane z omawianymi zespołami. Pierwsza z nich to DAF z firmy Goodyear, która jest tytularnym sponsorem tegorocznych wyścigów.

Dwa kolejne egzemplarze są natomiast o tyle wyjątkowe, że z padoku wyjeżdżają także na tor. Tutaj muszę wyjaśnić, że w torowych wyścigach ciężarówek nie stosuje się startu stojącego, lecz start lotny. Uczyniono tak ze względów bezpieczeństwa, gdyż start stojący kilkunastu 5-tonowych pojazdów mógłby skończyć się jedną wielką katastrofą. Przed startem wszyscy zawodnicy wyjeżdżają więc na tor za tak zwanym „Pace Truckiem”, który najpierw prowadzi je jeden za drugim, a następnie ucieka do strefy serwisowej, pozwalając rozpocząć się zmaganiom. W tym roku przygotowano zaś dwa skrajnie różne „Pace Trucki”, z dwóch różnych klas tonażowych, mianowicie ciągnik siodłowy Iveco S-Way NP460 z zasilaniem gazowym, a także rozlegle zmodyfikowane i wyglądające naprawdę wyczynowo Iveco Daily.

I to by było tyle zdjęć z padoku. Jutro zapewne kolejna część relacji, tym razem ze zdjęciami z samych wyścigów, a także z prezentacją pojazdów stojących wokół toru, między innymi na organizowanym tam zlocie.