Ciężarówki transportujące elementy turbin wiatrowych są widokiem bardzo powszechnym. Wieże turbin wiatrowych wożą one zazwyczaj w specjalnych uchwytach, oczywiście na poziomo, podczas gdy gondole jeżdżą na naczepach niskopodwoziowych, w parze z ciągnika siodłowymi. No chyba, że mamy do czynienia z wiatrakiem naprawdę szczególnym, jak prawdziwy gigant, który trafił ostatnio do duńskiego Østerild, gdzie znajduje się centrum badania rozmaitych typów turbin.
Wyjątkowego zlecenia podjęła się firma Mammoet Wind, zarejestrowana w Danii i należąca do grupy Mammoet, będącej prawdziwym gigantem branży transportu ponadnormatywnego. Cała specyfika polegała zaś na tym, że gondola wiatraka ważyła tutaj aż 420 ton, a dolny element wieży trzeba była przetransportować na stojąco. Miał co prawda aż 29 metrów długości, ale nie można było go położyć, z uwagi na zamontowany już osprzęt elektryczny. Trzeba tutaj bowiem zaznaczyć, że zazwyczaj osprzęt ten montuje się już na miejscu montażu całej konstrukcji, lecz w tym przypadku elektrykę wsadzono do wieży w fabryce, stawiając przed przewoźnikiem szczególne wyzwanie.
Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do gondoli, która zamiast trafić na typową naczepę o obniżonej podłodze, wyposażoną w „łabędzią szyję”, musiała zostać ustawiona na wózkach modułowych z aż 21 rzędami kół. Co więcej, z 420-tonowym ciężarem raczej nie poradziłby sobie żaden ciągnik balastowy, więc konieczne było wykorzystanie aż trzech Mercedesów typu Titan, z których dwa ciągnęły platformę, zaś trzeci ją pchał. I właśnie w takiej konfiguracji cały transport przejechał 22 kilometry, dzielące port w Hanstholm ze wspomnianym Østerild. Ten sam odcinek, prowadzący po wąskiej, jednojezdniowej drodze, pokonał także dolny element wieży. W przeciwieństwie jednak do gondoli, ten element wieziony był na wózkach samobieżnych i zdalnie sterowanych, bez udziału samochodów ciężarowych. To rozwiązanie miało zapewnić lepszą kontrolę nad stabilnością transportu, choć oczywiście też go spowolniło. A wyglądało to tak:
