Elektroniczna kolejka z Ukrainy do Polski: tydzień czekania na powrót bez ładunku

Fot. Bieszczadzki OSG

Sytuacja w transporcie za wschodnią granicę jest delikatnie mówiąc trudna. Najbardziej wymownie świadczy o tym protest, który już od tygodnia prowadzą polscy przewoźnicy, domagając się wyraźnych zmian w przepisach (opisywanych tutaj). A tymczasem pojawił się w tym temacie kolejny problem, skutkujący naprawdę absurdalną sytuacją na trasach powrotnych z Ukrainy do Polski.

Wszystko odnosi się do rozwiązania, które w założeniu miało usprawnić przejazd przez granicę. Mowa bowiem o systemie elektronicznych kolejek, który dopiero co uruchomiono na kierunku wyjazdowym z Ukrainy. Zamiast więc całymi dniami podjeżdżać w rzeczywistej kolejce, zarywając noce i marnując na to paliwo, przewoźnik może ustawić się w kolejce wirtualnie, przyjeżdżając na granicę już we właściwym momencie.

Problem jednak w tym, że ukraiński system najwyraźniej został pozbawiony odpowiednich zabezpieczeń. Podobno da się bowiem do niego zapisać nawet w sytuacji, gdy ciężarówka nie znajduje się jeszcze na terytorium ukraińskim. W efekcie liczba zgłoszeń szybko wymknęła się spod kontroli, między innymi za sprawą lokalnych przewoźników, ustawiających się w kolejce „na zaś”. I tak doszliśmy do sytuacji, którą przedstawił mi dzisiaj jeden z przewoźników z Pilzna.

Jak widać na zrzutach ekranu ze specjalnej aplikacji, wirtualna kolejka do przejścia granicznego z Niżankowyczach – obsługującego wyłącznie puste ciężarówki – liczy ponad 1000 samochodów ciężarowych, z niemal 7-dniowym szacowanym czasem oczekiwania. Przed Rawą Ruską wirtualnie czeka ponad 1400 ciężarówek, co według szacunków zajmie im 5 dni, natomiast elektroniczna kolejka do Krakowca to 967 ciężarówek oraz niecałe 4 doby. A jakby tego było wszystkiego mało, normą stały informacje o opóźnieniach, w ramach których szacunkowy czas oczekiwania potrafi znacznie się wydłużyć, na przykład o całą dobę.