Protest polskich przewoźników także na granicy z Białorusią, przy poparciu ZMPD

Fot. Lubelska Policja

Zgodnie z zapowiedziami, protest przewoźników na wschodniej granicy został rozszerzony. Od wczoraj działa druga blokada, tym razem przy przejściu granicznym w Koroszczynie, a więc oficjalnie ostatnim, które obsługuje jeszcze transport między Polską a Białorusią.

Przypomnę, że protestujący przewoźnicy domagają się przede wszystkim przywrócenia obowiązku zezwoleń dla firm transportowych z Ukrainy, wymagania od Ukraińców co najmniej ciężarówek Euro 4, a także ograniczenia działalności firm o białoruskim lub rosyjskim kapitale, zakazując przy tym ruchu naczep na białoruskich lub rosyjskich rejestracjach. Za to polskie władze trzymają się odpowiedzi, według której powyższe zasady zależą od przepisów unijnych i rząd niewiele może w tej kwestii zrobić. Dlatego też protest rozpoczęty na początku maja, na polsko-ukraińskim przejściu w Dorohusku, rozszerzył się wczoraj także na Koroszczyn.

Podkoroszczyńska blokada stanęła na drodze krajowej nr 68 i podobnie jak w Dorohusku, pozwala na przejazd w kierunku przejścia jednej ciężarówki na godzinę. Wyjątkiem są pojazdy z żywymi zwierzętami lub ładunkami szybko psującymi się, przepuszczane po prostu na bieżąco. Na miejscu można również spotkać funkcjonariuszy policji, którzy pilnują bezpieczeństwa na blokadzie, mając zapobiegać sytuacjom konfliktowym.

Co też ciekawe, pomimo początkowo mieszanych reakcji, cała akcja zdobyła już oficjalne poparcie Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD), czyli tej organizacji firm transportowych, która aktywnie angażuje się w sprawy wschodniego transportu. Stowarzyszenia zachęca więc teraz do udziału w proteście, zgadzając się z wymienionymi postulatami. A tymczasem większych szans na porozumienie z władzami nadal nie widać…