Dwa zablokowane zestawy z jednej polskiej firmy – pod wiaduktem oraz na skarpie

Fot. Polizeiinspektion Celle

Jeden z polskich przewoźników ma za sobą wyjątkowo ciężki wtorek. Tego samego dnia, na przestrzeni zaledwie kilkunastu godzin, dwukrotnie musiał korzystać z niemieckiej pomocy drogowej. Przy tym jedna z ciężarówek zawiesiła się na skarpie, po cofnięciu na drogę rowerową, natomiast druga nie zmieściła się pod wiaduktem, pomimo zaawansowanego systemu ostrzegawczego.

Pierwsze zdarzenie miało miejsce bardzo wcześnie rano, w miejscowości Unterhaching na południu Niemiec. Jeszcze po zmroku ukraiński kierowca Scanii serii R wjechał na niewielki, położony przy lesie parking, chcąc wykonać manewr zawracania. Postanowił wjechać przy tym naczepą na trawnik i drogę rowerową, ale nie zauważył znajdującej się w tym miejscu skarpy. Naczepa zablokowała się wówczas na pochyłości, ustawiając pod niebezpiecznie dużym kątem.

Jak podaje lokalny dziennik „Süddeutsche Zeitung”, wydobycie ciężarówki wymagało sprowadzenia samobieżnego żurawia oraz holownika pomocy drogowej. Do pomocy w akcji wezwano też straż pożarną, a zdjęcie z miejsca zdarzenia znajdziecie pod tym linkiem.

W ten sam wtorek, choć już w godzinach popołudniowych, kolejny zestaw z tej samej firmy zablokował się w miejscowości Celle, nieopodal Hanoweru. Tym razem w roli głównej wystąpił kierowca z Kaukazu, mianowicie 61-letni Gruzin, który zignorował zakaz ruchu pojazdów wyższych niż 3,4 metra. Najwyraźniej nie zwrócił też uwagi na elektroniczne tablice ostrzegawcze, połączone z automatycznym systemem pomiaru wysokości pojazdów.

W efekcie ciężarówka wjechała pod bardzo niski wiadukt kolejowy, blokując się mniej więcej w połowie długości naczepy. Po raz kolejny trzeba było wezwać prywatną pomoc drogową, a akcja trwała aż do wczesnych godzin nocnych. Policja oszacowała straty finansowe na 8 tys. euro, a jedynym pocieszeniem było uniknięcie większych uszkodzeń w wiadukcie. Stracił on co prawda część sklepienia, ale zachował elementy istotne dla konstrukcji.