Zatankowanie zestawu przed poniedziałkowym wyjazdem w trasę może okazać się zaskakująco dużym problemem. Internet zalewają bowiem zdjęcia dystrybutorów z polskich stacji paliw, mówiące o awarii urządzeń lub ewentualnie o limitach ilościowych.
Przyczyny tej sytuacji stały się już elementem ogólnokrajowej dyskusji. Za rzekomymi awariami dystrybutorów mają bowiem stać problemy z dostawami paliw, w tym zwłaszcza oleju napędowego. To natomiast przepisuje się gwałtownemu wzrostowi popytu, wynikającemu z przedwyborczych obniżek cen paliw, do poziomu najniższego w całej Unii Europejskiej. Co natomiast taka sytuacja oznacza dla branży transportowej? Tutaj możemy spojrzeć sobie na konkretny przykład, opisany przez Filipa Mężyńskiego, prowadzącego ponadnormatywne zestawy na trasach międzynarodowych (zapraszam na jego blog: Filippo1618).
W dniu wczorajszym Filip próbował zatankować swój zestaw w Lęborku, by przygotować się na poniedziałkowy wyjazd w trasę. Otrzymana od firmy karta paliwowa ograniczyła go do sieci MOL/Lotos, dysponującej tylko jedną stacją w okolicy. Tam zastała go natomiast informacja, że maksymalna ilość oleju napędowego, którą można zatankować z dystrybutora dla ciężarówek, to 100 litrów. I choć dla „przeciętnego Kowalskiego” byłoby to bardziej niż wystarczające, kierowca ciężarówki stanął przed poważnym problemem. Zaraz po tankowaniu miał on bowiem jechać na załadunek kontenera, wraz z którym jego zestaw liczyłby 26 metrów długości, 3,6 metra szerokości oraz 4,17 metra szerokości. Tymczasem najbliższa stacja MOL/Lotos, która pomieściłaby pojazd o takich gabarytach, znajdowała się jakieś 530 kilometrów dalej, w Boczowie przy autostradzie A2. Ostatecznie wszystko musiało się więc skończyć na dyskusjach z obsługą o prośbach o uczynienie wyjątku…
Zdjęcie wykonane po załadunku: