Dalsza produkcja AdBlue wymaga dziesiątek milionów euro dopłat – co będzie dalej?

Z Niemiec nadchodzą dwie wiadomości – jedna dobra, druga co najwyżej umiarkowana. Na pewno cieszyć może fakt, że największy producent AdBlue w tym kraju, firma SKW Piesteritz, postanowił nie dopuścić do wielkiego kryzysu w dostawach. Firma wraca bowiem do wytwarzania AdBlue, ponownie uruchamiając linie produkcyjne po około trzech tygodniach przestoju. Wszystko po to, by na rynek docierały choć ograniczone ilości płynu.

Wraz ze słowami „ograniczone ilości” od razu dochodzimy do drugiej, gorszej wiadomości. SKW Piesteritz przywraca bowiem produkcję na niepełną skalę, a więc dostawy nadal nie będą duże, negatywnie wpływając na ceny. Co więcej, firma podkreśla, że produkcja AdBlue nadal nie jest opłacalna, z uwagi na zbyt wysokie ceny gazu ziemnego. Przedsiębiorstwo liczy więc na uzyskanie państwowego wsparcia, a jeśli coś takiego nie nastąpi, konieczne mogą okazać się kolejne kryzysowe decyzje.

By uświadomić, jak ogromny jest tutaj problem, SKW Piesteritz podało konkretną liczbę. Otóż jeden miesiąc kontynuowania produkcji wymaga nieplanowanych dopłat do ceny gazu ziemnego w wysokości około 30 milionów euro miesięcznie. To natomiast poziom, którego firma nie jest w stanie finansować z bieżącej sprzedaży, nawet uwzględniając ostatnie, rekordowe podwyżki.

Swoją drogą, w sieci zaczęły już krążyć żarty, że wkrótce kierowcy ciężarówek będą mieli obowiązek oddawania moczu do zbiorników AdBlue. Miałby to być sposób na uzupełnienie braków tego płynu, wynikających ze wstrzymywania produkcji. Postanowiłem to więc sprawdzić, wyszukując i porównując składy moczu oraz AdBlue. I choć oba płyny faktycznie w większości bazują na moczniku, jego stężenie w roztworze okazało się wyraźnie inne, podobnie jak zawartość innych substancji. Na żartach sprawa raczej się więc kończy 😉