Czas pracy kierowców sprzyja zgonom z przepracowania – raport WHO a oficjalne normy

Światowa Organizacja Zdrowa (WHO) przestrzega przed negatywnym wpływem pandemii na zgony związane z nadmiarem pracy. Mowa tutaj o udarach mózgu oraz chorobach serca, które bardzo często wynikają właśnie z przepracowania. Dla przykładu, pracując po 55 godzin tygodniowo ryzyko udaru ma wzrastać o 35 proc, a ryzyko ataku serca o aż 17 procent.

Już wcześniej sytuacja miała być bardzo trudna. Szacuje się, że w latach 2000-2016 aż 745 tys. osób zmarło w następstwie przepracowania. Z tego aż 72 proc. ofiar to mężczyźni będący w średnim wieku lub starsi. W czasie pandemii ma zaś być jeszcze gorzej. WHO jest bowiem zdania, że zamknięcie pracowników w domach tylko sprzyja nadmiarowi pracy, pogłębiając negatywne zjawisko.

A teraz spójrzmy sobie na tę sytuację z transportowego punktu widzenia. Co prawda WHO nie wspomina konkretnie o naszej branży, ale faktem jest, że w przewozach nadgodziny są wręcz przewidziane przez system. W końcu kierowca może pracować po 90 godzin na dwa tygodnie lub nawet 56 tygodniowo. Często przekłada się to też na dłuższe dyżury spedytorów, czyli też samych właścicieli firm. Jeśli zaś chodzi o profil osób najbardziej zagrożonych, to idealnie pasuje on do statycznego kierowcy ciężarówki.

Wspomniana pandemia jeszcze bardziej to pogorszyła, po raz kolejny sposób systemowy. Przypomnijmy sobie bowiem ubiegły rok, gdy zerwały się łańcuchy dostaw i trzeba było masowo nadrabiać dostawy. Większość Europy, w tym Polska, rozszerzyła wówczas czas pracy kierowców, do nawet 60 godzin w tygodniu lub 96 godzin na dwa tygodnie. Innymi słowy, przekroczono nawet te wartości, o których mowa była przy udarach i atakach serca.

A skoro wszystko to dzieje się w sposób systemowy, poprzez oficjalnie obowiązujące przepisy, w jaki sposób pracownicy branży mieliby zastosować się do apelu WHO? Ten bowiem głosi, by firmy przywiązały uwagę do „większej ochrony pracowników”.