Zagrożenia związane z rowerami to temat regularnie omawiany w branży transportowej. Zwykle dotyczy to tak zwanego „martwego pola” i trudności w pokonywaniu skrzyżowań, w tym głównie skręcania w prawo. W tej historii pojawi się jednak zupełnie inne zagadnienie, jakim jest kwestia wyprzedzania rowerów.
W miniony poniedziałek w Belgii zapadł bardzo głośny wyrok. Kierowca ciężarówki został w nim skazany na pół roku zawieszonej kary więzienia, pół roku aktywnego zakazu prowadzenia pojazdów, a także grzywnę finansową w wysokości 4 tys. euro. Wszystko dlatego, że wyprzedzał on dwie rowerzystki na jezdni o szerokości 4,7 metra i w czasie wykonywania tego manewru doszło do tragicznego wypadku.
Wypadek ten nie rozpoczął się od zderzenia z ciężarówką. Wręcz przeciwnie, najpierw zderzyły się ze sobą dwa rowery, którymi dwie nastolatki zmierzały 18 września 2020 roku do pobliskiej szkoły. W wyniku tej kolizji jedna z rowerzystek – 12-letnia Kato V. – straciła równowagę, zjechała na lewo i wpadła tuż pod tylną oś wyprzedzającej ją ciężarówki. Niestety, dziewczynka odniosła przy tym bardzo poważne obrażenia, skutkujące natychmiastową śmiercią.
Kierowca ciężarówki został oskarżony o spowodowanie tej tragedii. Jego obrońca co prawda udowadniał, że to kolizja między rowerami wywołała zderzenie i gdyby do niej nie doszło, żadna z dziewczynek nie wpadłaby pod ciężarówkę. Niemniej dla sądu miało to drugorzędne znaczenie, gdyż ten skupił się na zupełnie innym fakcie. Był nim układ jezdni w miejscu zdarzenia, a konkretnie obecność zawężonego odcinka, mającego według pomiarów dokładnie 4,7 metra szerokości.
Zawężony odcinek, na którym doszło do wypadku:
Jak stwierdzili biegli, teoretycznie istniała możliwość, by na jezdni o 4,7-metrowej szerokości ciężarówka wyprzedzała rowery z zachowaniem około metrowego odstępu. Niemniej biegli zgodzili się z faktem, że była to możliwość tylko i wyłącznie teoretyczna, wszak ciężarówka musiałaby przy tym jechać idealnie przy lewej krawędzi jezdni, a rowery idealnie przy prawej. Praktyczne wykonanie czegoś takiego uznano więc za niemożliwe, tym samym stwierdzając, że kierowca po prostu nie mógł utrzymać właściwego odstępu i nie powinien był w tym miejscu wyprzedzać rowerów. Gdyby zaś tego manewru nie wykonał, do tragedii by nie doszło i stąd też przypisanie mu odpowiedzialności.
Adwokat kierowcy już zapowiedział odwołanie się do sądu wyższej instancji. Jest więc bardzo możliwe, że sprawa powróci za kilka miesięcy, w kolejnym artykule.